Jak się zapewne domyślacie - nieprzypadkowo - na dole tej stronki zadałem Wam pytanie "z którym państwem Polska znajduje się obecnie w stanie wojny?". 15 kwietnia, podczas jednego ze spotkań Towarzystwa Wzajemnej Adoracji pod wezwaniem "Gazety Polskiej", poseł Antoni Macierewicz był uprzejmy stwierdzić, że 10 kwietnia 2010 roku Rosja wypowiedziała wojnę naszemu krajowi, zasugerował również, że kolejnych "ataków" jak najbardziej powinniśmy się spodziewać.
Gdybym nie widział tu podwójnego, czy nawet potrójnego dna, to oratorskie popisy parlamentarzysty mógłbym z powodzeniem zdefiniować jako nieuleczalny przypadek idiotyzmu. Sądzę jednak, że "w tym szaleństwie jest metoda". Jaka?
Podczas ostatniego parteitagu, prezes Jarosław Kaczyński oznajmił, że "budowa IV RP już się rozpoczęła". Dobrze wiedział, co mówi.
.
1."Historia to uzgodniony zestaw kłamstw" (Napoleon Bonaparte)
„Krzysztof Łoziński :: Historia :: 23 lutego 2011, 12:54
Ze zdumieniem
przeczytałem życiorysy Lecha i Jarosława Kaczyńskich zamieszczone w
Encyklopedii Solidarności, publikacji powstałej, jak twierdzi wydawca,
we współpracy z IPN. Życiorysy te nie tylko tworzone są „metodą Adama
Słodowego (coś z niczego)", ale i zawierają informacje ewidentnie
nieprawdziwe.
Zacznijmy od wspomnianej metody. Polega
ona na tym, by nieliczne fakty z mizernej w rzeczywistości działalności
obu braci w opozycji w PRL, przedstawiać tak, aby stworzyć wrażenie
bohaterów pierwszej wagi. Część pierwsza tej metody polega na pracowitym
wyliczeniu mało istotnych faktów, tak aby wytworzyć ich mnogość.(...)
Gorzej, że pojawiają się informacje ewidentnie nieprawdziwe. I tak na przykład Lech Kaczyński: "W VIII 1980 uczestnik strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, doradca MKS, współautor tekstu Porozumienia Gdańskiego".
W rzeczywistości Lech Kaczyński WCALE nie uczestniczył w strajku
sierpnia 1980 roku w Stoczni Gdańskiej. Nie był ani doradcą MKS, ani
współautorem tekstu porozumienia. Był w stoczni jeden raz, pod sam
koniec strajku przez około godzinę.(...)Podobny passus znajdujemy w życiorysie Jarosława Kaczyńskiego: „od 1983 współpracownik TKK ‘S´, m.in. od 1986 kierownik biura społeczno-politycznego TKK, od jesieni 1987 sekretarz KKW ‘S´."
Jarosław Kaczyński w sposób oczywisty nie był „sekretarzem KKW", tylko
był jedną z osób w tym „sekretariacie", który w skład KKW nie wchodził.
Przy okazji dowiadujemy się o istnieniu jakiegoś „biura
społeczno-politycznego TKK", o którym, będąc bardzo blisko podziemnych
władz „S" w tamtym czasie, dziwnym trafem nie słyszałem.(http://www.kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=news&newsgroup=24&id=5520)
W średniowieczu - wszelka władza "pochodziła od Boga". Dziś - by ją zdobyć i utrzymać, potrzebne są bardziej racjonalne argumenty - grupa, mająca aspiracje bycia "siłą przewodnią" musi udowodnić społeczeństwu że władza jej się zwyczajnie NALEŻY. Temu właśnie mają służyć zmiany (będące w swej istocie jedynie interpretacjami i to dalece subiektywnymi) w "podręcznikach" najnowszej historii Polski, czynione na zamówienie Jarosława Kaczyńskiego.
2."W czas wojny potrzebujemy kogoś nowego, komu możemy zaufać, kto poprowadzi ludzi jak jakiś święty."(Tupac Amaru Shakur)
Tak rodzi się "kult wodza". Myli się jednak ten, kto sądzi, że słuchacze tego przemówienia to jedynie banda bezmózgich kretynów. To zbyt wielkie uproszczenie.
Tak naprawdę, to ci ludzie usłyszeli to, co chcieli usłyszeć, a "wódz" pobłogosławił ich WSPÓLNOTĘ.
Kaczyński wraz ze swą partią przypomina Palikota ze swoim Ruchem - nie siląc się na wypracowanie jakiegoś racjonalnego programu - odpowiada społecznemu zapotrzebowaniu. Stosuje - i owszem - zupełnie inne środki wyrazu - ale zasada metody jest dokładnie taka sama. Handlowiec nazwałby to "łechtaniem targetu" - jednych kręci jaranie jointów i performance, innych wzniosłe słowa i ciągłe poczucie zagrożenia. Lęk, nie dość że bywa podniecający, to jeszcze w sprzyjających warunkach jest doskonałym motorem działania, stąd określenia "zdrada", "wróg", "wojna", jako kontrapunkt słowa "zwycięstwo". Czy to manipulacja? Oczywiście. Podobnie jak i zasypywanie komplementami zakompleksionej kobiety.
3. "Obywatele, chcieliście rewolucji bez rewolucji?"(Maximilien de Robespierre)
"Jaka jest więc jedyna opcja na zwycięstwo Polski?
To dosyć proste. Odpowiedzią jest zbrodnia założycielska.
Po prostu nasze środowisko, partia
polska (PiS- przyp. B.), w drodze do władzy, musi popełnić zbrodnię. I to zbrodnię
wielką. Taką, która wciągnie w swoją orbitę jak największą liczbę ludzi.
Zaangażuje ich bez prawa powrotu.
Ktoś się tu może zatrząść z oburzenia, że jak to zbrodnia? Jak to? Nasza nowa, wspaniała Polska ma być budowana na zbrodni?
Oczywiście, że tak!
Kim jest bowiem władca, jeśli nie uzurpatorem?
A co robi uzurpator? Ano uzurpator może
się, co oczywiste, podeprzeć ludem, ale wiadomo przecież, że łaska ludu
na pstrym koniu jeździ (o ile lud stać na konia), więc oprzeć się na nim
nie można. Nie bez anihilacji realnych przeciwników. Bo bez anihilacji
przeciwników jednego, czego możemy być pewni, to tego, że my będziemy
słabnąć, a oni będą rosnąć aż odbiorą nam władzę.
A to oznacza, że Polska może się
podnieść z kolan tylko w wyniku zajść nagłych, gdzie wkurwiony tłum
wywleka z chałup za włosy klony, obu płci, św. Barbary Blidy, patronki
złodziei węgla i je na ulicy linczuje. A następnie drży przed tym, by
nie stracili władzy ci, którzy za te lincze nie wyciągają od nikogo
konsekwencji.
Ktoś może powiedzieć- no ale Nicpoń, ty
wiesz co ty gadasz? Polska ma powstać na bogobojności i modlitwie, jej
fundament musi być nieskalany.
Ja odpowiadam na to, że nikt na dziś nie
odwołał Starego Testamentu, w którym konkretne recepty na postępowanie
ze skurwysynami się znajdują.
Poza tym- to będzie zbrodnia tylko w
świetle obowiązującego w Polsce prawa- stworzonego przez wrogów Polski i
dla ochrony ich interesów. I tak się składa, że to, co wrogowie Polski
zwą zbrodnią, jest tak naprawdę elementarną sprawiedliwością."
(http://nicek.info/2012/03/18/zbrodnia-zalozycielska/)
Swego czasu we Francji jakobini zmienili kalendarz, w chwilę później - burzyli pomniki Lenina w Polsce, a dziś - zamierzają wywlec na ulicę "zdrajców" i "zaprzańców", by - oględnie rzecz ujmując - wypatroszyć ich w imię Nowego Ładu. Czytając podobne teksty, przestaję zastanawiać się czemu ścięli Robespierre'a i dlaczego Hitler skończył z kulą w głowie.
Myli się jednak ten, który uważa powyższy fragment za wypociny zidiociałego troglodyty. To dokładnie przemyślany "manifest", którego celem jest wywołanie u czytelnika negatywnych emocji.
Kaczyński i jego środowisko podsycają agresję nie tylko w swoich "wyznawcach", ale przede wszystkim w przeciwnikach. Prowokując burdy, czy nawet strzelaniny (sprawa Cyby), zyskują dodatkowe argumenty w politycznej walce. Do złudzenia przypomina to podpalenie przez nazistów Reichstagu w 1933 r.
4. "Im większe kłamstwo, tym ludzie łatwiej w nie uwierzą."(Joseph Goebbels)
W brednie o sztucznej mgle, smoleńskim zamachu, międzynarodowym spisku czy wojnie polsko - ruskiej nie wierzą: ani sam Jarosław Kaczyński, ani nawet Antoni Macierewicz. Parlamentarna komisja, pod przewodnictwem tego ostatniego to nic innego jak propagandowa tuba, której jedynym celem jest rozpowszechnianie idiotyzmów i tym samym budowanie napięcia. Dzięki doskonałej współpracy z "Gazetą Polską" i "Radiem Maryja", przy współudziale "wściekle" komentujących wszelkie jego poczynania mediów mainstreamowych, udaje się prezesowi kontrolować społeczne emocje. Doskonale zdając sobie sprawę ze swoich ideologicznych słabości, z premedytacją wchodzi w personalne spory z rządzącą Platformą. To on rozdaje karty. Każde jego zdanie jest dokładnie przemyślane, nie ma tu miejsca na przypadkowe dygresje. Makiawelizm? W najczystszej postaci.
Kaczyński pragnie władzy. Za wszelką cenę. I nie odpuści - aż do śmierci.
Zapytacie - gdzie w tym wszystkim jest Polska?
A kogo to dziś obchodzi?