sobota, 21 września 2013

PAMIĘTNIK ZIELONEGO LIŚCIA

Pewien drajwer znad Motławy
wlewał ciągle dżin do kawy
lecz przeraził się wnet srodze
bo go spotkał na swej drodze
policmajster spod Turawy.

4 komentarze:

  1. "zielony liść" kojarzy mi się dwuznacznie...
    1/ wiadomo /niejaki Jah dał nam ten święty liść, a centralnie kwiatostan żeński/...
    2/ stary zwyczaj z peerelu, gdy zielony liść na szybie oznaczał "jestem kierowcą, ale jeszcze chujowym, więc proszę na mnie uważać"... to było dobre... ale przestało... bo kto w obecnych czasach przyzna się do tego, że jest chujowym /przynajmniej na razie/ kierowcą?...
    natomiast dżin /a jeszcze lepiej zwykła wódka/ do kawy potrafi z mocniej z kapci wyrwać pod sufit, niż prozaiczna feta /która zwykle bywa chrzczona/...
    pozdrawiać :D...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak się chce pić i jest się zielonym, to chyba jednak lepiej spotykać się na drodze z rozumem zamiast z policmajstrem z Turawy.Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gminny cynik, w samo południe,
    Chciał świntuszyć, koniecznie w grupie!
    Uczył się na video,
    Kupił se akordeon
    I, o zgrozo, przysnął na dupie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Straszne, Tomciu, straszne:)

    OdpowiedzUsuń

nawrzucaj