piątek, 20 kwietnia 2012

Wojna

Jak się zapewne domyślacie - nieprzypadkowo - na dole tej stronki zadałem Wam pytanie "z którym państwem Polska znajduje się obecnie w stanie wojny?". 15 kwietnia, podczas jednego ze spotkań Towarzystwa Wzajemnej Adoracji pod wezwaniem "Gazety Polskiej", poseł Antoni Macierewicz był uprzejmy stwierdzić, że 10 kwietnia 2010 roku Rosja wypowiedziała wojnę naszemu krajowi, zasugerował również, że kolejnych "ataków" jak najbardziej powinniśmy się spodziewać.




Gdybym nie widział tu podwójnego, czy nawet potrójnego dna, to oratorskie popisy parlamentarzysty mógłbym z powodzeniem zdefiniować jako nieuleczalny przypadek idiotyzmu. Sądzę jednak, że "w tym szaleństwie jest metoda". Jaka?
Podczas ostatniego parteitagu, prezes Jarosław Kaczyński oznajmił, że "budowa IV RP już się rozpoczęła". Dobrze wiedział, co mówi.


.

1."Historia to uzgodniony zestaw kłamstw" (Napoleon Bonaparte)

Krzysztof Łoziński :: Historia :: 23 lutego 2011, 12:54
Ze zdumieniem przeczytałem życiorysy Lecha i Jarosława Kaczyńskich zamieszczone w Encyklopedii Solidarności, publikacji powstałej, jak twierdzi wydawca, we współpracy z IPN. Życiorysy te nie tylko tworzone są „metodą Adama Słodowego (coś z niczego)", ale i zawierają informacje ewidentnie nieprawdziwe.
Zacznijmy od wspomnianej metody. Polega ona na tym, by nieliczne fakty z mizernej w rzeczywistości działalności obu braci w opozycji w PRL, przedstawiać tak, aby stworzyć wrażenie bohaterów pierwszej wagi. Część pierwsza tej metody polega na pracowitym wyliczeniu mało istotnych faktów, tak aby wytworzyć ich mnogość.(...) Gorzej, że pojawiają się informacje ewidentnie nieprawdziwe. I tak na przykład Lech Kaczyński: "W VIII 1980 uczestnik strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, doradca MKS, współautor tekstu Porozumienia Gdańskiego". W rzeczywistości Lech Kaczyński WCALE nie uczestniczył w strajku sierpnia 1980 roku w Stoczni Gdańskiej. Nie był ani doradcą MKS, ani współautorem tekstu porozumienia. Był w stoczni jeden raz, pod sam koniec strajku przez około godzinę.(...)Podobny passus znajdujemy w życiorysie Jarosława Kaczyńskiego: „od 1983 współpracownik TKK ‘S´, m.in. od 1986 kierownik biura społeczno-politycznego TKK, od jesieni 1987 sekretarz KKW ‘S´." Jarosław Kaczyński w sposób oczywisty nie był „sekretarzem KKW", tylko był jedną z osób w tym „sekretariacie", który w skład KKW nie wchodził. Przy okazji dowiadujemy się o istnieniu jakiegoś „biura społeczno-politycznego TKK", o którym, będąc bardzo blisko podziemnych władz „S" w tamtym czasie, dziwnym trafem nie słyszałem.
 (http://www.kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=news&newsgroup=24&id=5520)



W średniowieczu - wszelka władza "pochodziła od Boga". Dziś - by ją zdobyć  i utrzymać, potrzebne są bardziej racjonalne argumenty - grupa, mająca aspiracje bycia "siłą przewodnią" musi udowodnić społeczeństwu że władza jej się zwyczajnie NALEŻY.
Temu właśnie mają służyć zmiany (będące w swej istocie jedynie interpretacjami i to dalece subiektywnymi) w "podręcznikach" najnowszej historii Polski, czynione na zamówienie Jarosława Kaczyńskiego.


2."W czas wojny potrzebujemy kogoś nowego, komu możemy zaufać, kto poprowadzi ludzi jak jakiś święty."(Tupac Amaru Shakur)




Tak rodzi się "kult wodza".  Myli się jednak ten, kto sądzi, że słuchacze tego przemówienia to jedynie banda bezmózgich kretynów. To zbyt wielkie uproszczenie. 
Tak naprawdę, to ci ludzie usłyszeli to, co chcieli usłyszeć, a "wódz" pobłogosławił ich WSPÓLNOTĘ.
Kaczyński wraz ze swą partią przypomina Palikota  ze swoim Ruchem - nie siląc się na wypracowanie jakiegoś racjonalnego programu - odpowiada społecznemu zapotrzebowaniu. Stosuje - i owszem - zupełnie inne środki wyrazu - ale zasada metody jest dokładnie taka sama. Handlowiec nazwałby to "łechtaniem targetu" - jednych kręci jaranie jointów i performance, innych wzniosłe słowa i ciągłe poczucie zagrożenia. Lęk, nie dość że bywa podniecający, to jeszcze w sprzyjających warunkach jest doskonałym motorem działania, stąd określenia "zdrada", "wróg", "wojna", jako kontrapunkt słowa "zwycięstwo". Czy to manipulacja? Oczywiście. Podobnie jak i zasypywanie komplementami zakompleksionej kobiety.

3. "Obywatele, chcieliście rewolucji bez rewolucji?"(Maximilien de Robespierre)

"Jaka jest więc jedyna opcja na zwycięstwo Polski?
To dosyć proste. Odpowiedzią jest zbrodnia założycielska.
Po prostu nasze środowisko, partia polska (PiS- przyp. B.), w drodze do władzy, musi popełnić zbrodnię. I to zbrodnię wielką. Taką, która wciągnie w swoją orbitę jak największą liczbę ludzi. Zaangażuje ich bez prawa powrotu.
Ktoś się tu może zatrząść z oburzenia, że jak to zbrodnia? Jak to? Nasza nowa, wspaniała Polska ma być budowana na zbrodni?
Oczywiście, że tak!
Kim jest bowiem władca, jeśli nie uzurpatorem?
A co robi uzurpator? Ano uzurpator może się, co oczywiste, podeprzeć ludem, ale wiadomo przecież, że łaska ludu na pstrym koniu jeździ (o ile lud stać na konia), więc oprzeć się na nim nie można. Nie bez anihilacji realnych przeciwników. Bo bez anihilacji przeciwników jednego, czego możemy być pewni, to tego, że my będziemy słabnąć, a oni będą rosnąć aż odbiorą nam władzę.
A to oznacza, że Polska może się podnieść z kolan tylko w wyniku zajść nagłych, gdzie wkurwiony tłum wywleka z chałup za włosy klony, obu płci, św. Barbary Blidy, patronki złodziei węgla i je na ulicy linczuje.  A następnie drży przed tym, by nie stracili władzy ci, którzy za te lincze nie wyciągają od nikogo konsekwencji.
Ktoś może powiedzieć- no ale Nicpoń, ty wiesz co ty gadasz? Polska ma powstać na bogobojności i modlitwie, jej fundament  musi być nieskalany.
Ja odpowiadam na to, że nikt na dziś nie odwołał Starego Testamentu, w którym konkretne recepty na postępowanie ze skurwysynami się znajdują.
Poza tym- to będzie zbrodnia tylko w świetle obowiązującego w Polsce prawa- stworzonego przez wrogów Polski i dla ochrony ich interesów. I tak się składa, że to, co wrogowie Polski zwą zbrodnią, jest tak naprawdę elementarną sprawiedliwością."
(http://nicek.info/2012/03/18/zbrodnia-zalozycielska/)

Swego czasu we Francji jakobini zmienili kalendarz, w chwilę później - burzyli pomniki Lenina w Polsce, a dziś - zamierzają wywlec na ulicę "zdrajców" i "zaprzańców", by - oględnie rzecz ujmując - wypatroszyć ich w imię Nowego Ładu. Czytając podobne teksty, przestaję zastanawiać się czemu ścięli Robespierre'a i dlaczego Hitler skończył z kulą w głowie. 
Myli się jednak ten, który uważa powyższy fragment za wypociny zidiociałego troglodyty. To dokładnie przemyślany "manifest", którego celem jest wywołanie u czytelnika negatywnych emocji. 
Kaczyński i jego środowisko podsycają agresję nie tylko w swoich "wyznawcach", ale przede wszystkim w przeciwnikach. Prowokując burdy, czy nawet strzelaniny (sprawa Cyby), zyskują dodatkowe argumenty w politycznej walce. Do złudzenia przypomina to podpalenie przez nazistów Reichstagu w 1933 r.

4. "Im większe kłamstwo, tym ludzie łatwiej w nie uwierzą."(Joseph Goebbels)

W brednie o sztucznej mgle, smoleńskim zamachu, międzynarodowym spisku czy wojnie polsko - ruskiej nie wierzą: ani sam Jarosław Kaczyński, ani nawet Antoni Macierewicz. Parlamentarna komisja, pod przewodnictwem tego ostatniego to nic innego jak propagandowa tuba, której jedynym celem jest rozpowszechnianie idiotyzmów i tym samym budowanie napięcia. Dzięki doskonałej współpracy z "Gazetą Polską" i "Radiem Maryja", przy współudziale "wściekle" komentujących wszelkie jego poczynania mediów mainstreamowych, udaje się prezesowi kontrolować społeczne emocje. Doskonale zdając sobie sprawę ze swoich ideologicznych słabości, z premedytacją wchodzi w personalne spory z rządzącą Platformą. To on rozdaje karty. Każde jego zdanie jest dokładnie przemyślane, nie ma tu miejsca na przypadkowe dygresje. Makiawelizm? W najczystszej postaci. 

Kaczyński pragnie władzy. Za wszelką cenę. I nie odpuści - aż do śmierci.
Zapytacie - gdzie w tym wszystkim jest Polska?
A kogo to dziś obchodzi?

czwartek, 19 kwietnia 2012

Nieczęsto staje mi...

OBYWATELKI I OBYWATELE!
BLAGIERKI I BLAGIERZY!

Nieczęsto staje mi i, bezsprzecznie, jest to wina polityków.
Poziom debaty publicznej w naszym kraju sięgnął bruku. Powiem więcej - piwnicy, a niekiedy również fundamentów. A przecież państwo nasze fundamenty ma porządne, solidne, betonowe - z Torunia, żelazobetonowe - z Żelazowej Woli, a wszystkie tradycyjnie pokryte styropianową izolacją. Cóż  więc takiego się stało, że wszystko nagle zaczęło przeciekać?

Towarzyszki i Towarzysze.
Powiedzmy sobie szczerze: kiedyś było inaczej. Władza porozumiewała się ze społeczeństwem za pomocą kilku zaledwie zwrotów. I też potrafiła wywołać emocje. Może i nie porywała tłumów, ale czy to jest dla dobra ogólnego najważniejsze? Pamiętajmy, że władza to nie Talib, porywać nie musi.
Zabawnie było? Było. Kulturalnie było? Było.
Trzeba więc głośno zapytać: komu to wszystko przeszkadzało?


Poniżej - krótki instruktaż pisania kulturalnych przemówień w starym stylu (źródło - wykop.pl)


Dowolny fragment z rubryki I połącz z dowolnym fragmentem z rubryki II a następnie z fragmentem z rubryki III i IV. W ten sposób otrzymasz przemówienie na dowolną okazję. Ilość możliwych kombinacji wystarczy na 40 godzin przemawiania!
I
II
III
IV
Koleżanki i koledzy
realizacja nakreślonych zadań programowych
zmusza nas do przeanalizowania
istniejących warunków administracyjno- finansowych
Z drugiej strony
zakres i miejsce szkolenia kadr
spełnia istotną rolę w kształtowaniu
dalszych kierunków rozwoju
Podobnie
stały wzrost ilości i zakres naszej aktywności
wymaga sprecyzowania i określenia
systemu powszechnego uczestnictwa
Nie zapominajmy jednak, że
aktualna struktura organizacji
pomaga w przygotowaniu i realizacji
postaw uczestników wobec zadań stawianych przez organizację
W ten sposób
nowy model działalności organizacyjnej
zabezpiecza udział szerokiej grupie w kształtowaniu
nowych propozycji
Praktyka dnia codziennego dowodzi, że
dalszy rozwój różnych form działalności
spełnia ważne zadania w wprowadzaniu
kierunków postępowego wychowania
Wagi i znaczenia tych problemów nie trzeba szerzej udowadniać, ponieważ stałe zabezpieczanie informacyjno- propagandowe naszej działalności
umożliwia w większym stopniu tworzenie
systemu szkolenia kadry odpowiadającemu potrzebom
Różnorakie i bogate doświadczenia
wzmocnienie i rozwijanie struktur
powoduje docenienie wagi
odpowiednich warunków aktywizacji
Troska organizacji a szczególnie
konsultacja z szerokim aktywem
przedstawia interesująca próbę sprawdzenia
modelu rozwoju
Wyższe założenia ideowe, a szczególnie
rozpoczęcie powszechnej akcji kształtowania postaw
pociąga za sobą proces wdrażania i unowocześniania
form oddziaływania




Szanowni Państwo.
Były takie czasy, gdy mówiło się o sprawach niewygodnych bez lęku. Bez strachu, natrętnych fraz, myśli, bon motów i lajtmotywów. Mówiło się, a nawet śpiewało:




Nie od dziś wiadomo, że muzyka łagodzi obyczaje. Zmniejsza napięcie. Pozwala dostrzec rzeczy do tej pory okryte mgłą, szczególnie tą sztuczną

Umiłowani.
Kiedyś potrafiliśmy się chwalić brakiem osiągnięć. 
Na przykład Majewski:




Dzisiaj - nie ma już wśród nas Majewskich. Są za to: Niesiołowscy, Kaczyńscy i Palikotowie. Są: katolickie cioty i naćpana hołota. Dziś, jak nigdy wcześniej - czarne jest białe, a ustawowa deregulacja zawodów sprawiła że licencjonowanym zdrajcą może być byle pętak, pod warunkiem że zdradza o świcie
Dziś - zaprzańcy idą w zaparte, napierając na stołeczne stolce, a reszta Narodu - ma biegunkę.

Obywatelki i Obywatele.
Jak tak dalej pójdzie, to wszyscy się odwodnimy. 
Bywało tak przecież..
Znamy historię Wieszcza Naszego Najprzedniejszego, tego, który omyłkowo uznał Litwę za swoją ojczyznę. Wspaniałomyślnie wybaczyliśmy Mu to. Jak gdyby tego było mało - wynieśliśmy Go na ołtarze. 
Ale dobrze wiemy, jak przesrany spotkał Go koniec. Znamy nazwisko zdrajcy - rzućmy nim, nie bójmy się nazwisk, nie lękajmy się rzucać - oto proszę: Towiański. To on podstępnie wszczepił wielkiemu poecie bakcyla.
A zresztą - cholera! Najważniejsze, byśmy umieli wyciągać wnioski.

Koleżanki i Koledzy.
Nie dajcie się zwieść.
Za każdym z nas ktoś stoi. 
I nawet, jeśli okazuje się, że jest to tylko Anioł Stróż, pamiętajcie - należy zachować czujność.

Najdrożsi.
Wybaczcie. Zagalopowałem się. Obowiązująca dziś retoryka polityczna wzięła górę nad osobistą kulturą i poprawnością. 
Miejcie jednak, prócz nadziei - nie tej lichej, marnej - także wzgląd na moje lata.
Choć odrobinę współczucia. 
Ostatnimi czasy bowiem, nieczęsto staje mi. Z winy polityków, rzecz jasna.


tytuł zapożyczony - autor J. Zych

środa, 18 kwietnia 2012

Gulaj

Musicie wiedzieć, że jak się w tajdze zgubicie to nikt was szukać nie będzie - zabrzmiał tubalny głos Przewodnika. Wszyscy, co do jednego, ateiści, zaczęli się modlić.

(tuż obok - mecz:)
Katolicy strzelili bramkę! - wystrzelił tłum - Jezus się cieszy!
- Nieeee - odparował  ktoś z tyłu - to muzułmanie strzelili bramkę!
- To z czego się cieszycie?
-Jak to z czego? My się cieszymy, Jezus się cieszy. Wszyscy się cieszą.
- Cieszmy się! - zakrzyknęli wszyscy.

W 1992 roku, a może w 1993 - (któż to pamięta prócz mnie?), wszyscy piękni studiosi, młodzi i kochani, spędzali kanikuły na trzystu metrach kwadratowych przedmieścia Irkucka - Polacy, Bułgarzy, Węgrzy, Czesi, i kto tam jeszcze - demoludowy miot.
- Połowa z was pójdzie budować transsyberyjską kolej, druga połowa - będzie zbierać żywicę - rozkazał Starszy Posterunkowy.
Doprowadzanie do stanu używalności przedpotopowego torowiska to dopiero wyzwanie. Ale to nic w porównaniu z orgazmem jaki mogą sprowokować żywiczne inwigilacje.
- Musicie wiedzieć, że jak się w tajdze zgubicie, to nikt was szukać nie będzie - powtórzył postsowiecki puzon.





Akił poszedł w las.
Muzułmanin, dopiero co nawrócony na islam dzięki bezczelności grekokatolików, którzy od tygodnia brutalnie gwałcili jego uszy przetłumaczonymi na rosyjski surami Koranu, poszedł w las.
Jak wyszedł w poniedziałek - to wrócił w piątek, bogatszy o krwistoczerwony swędzący Gulaj na brzuchu.
Starszy Posterunkowy Traper w porę dostrzegł brzuszną deformację młodego islamisty:
- Co to kurwa jest? - zapytał.
- Jestem pamiątką z tajgi - odparł Gulaj.
- To do bolnicy z tobą - zawyrokował Traper - ale musisz się liczyć z tym, że tam to ci żółtaczkę albo inny syf wszczepią. Teraz w Rosji panuje żółtaczka.
- To nie jadę - Gulaj poczerwieniał (jeszcze bardziej) jak syberyjskie niebo o świcie..

Traper łyknął porządnie z podręcznego bukłaku, po czym, milczący, nachylił się nad Gulajem i, wyszarpnąwszy z przytroczonych troków nóż myśliwski, rozwiązał gulajową kwestię raz na zawsze, bez konieczności interwencji medycyny konwencjonalnej.



wtorek, 17 kwietnia 2012

Was gesagt werden muss

Niemały międzynarodowy skandal wybuchł po opublikowaniu przez niemieckiego noblistę Guntera Grassa swojego najnowszego wiersza, którego tytułem posłużyłem się w nagłówku. Pisarza ochrzczono mianem "antysemity", a władze Izraela mianowały go oficjalną personą non grata na terytorium Państwa Żydowskiego.
Zdziwiłem się, prawdę napisawszy; Grass - pacyfista, Grass - orędownik pokoju i pojednania - antysemitą?
Postanowiłem, że Waszej, Drodzy moi, ocenie poddam zindeksowany utwór, ciekaw jestem bowiem Waszego oburzenia.



Was gesagt werden muss (Co musi zostać powiedziane)


Dlaczego milczę, zbyt długo milczę o tym,
co oczywiste i przećwiczone w grach symulacyjnych,
na których końcu my, którzy przeżyliśmy,
jesteśmy tylko przypisami.

Chodzi o rzekome prawo do uprzedzającego uderzenia,
które mogłoby unicestwić
ujarzmiony przez zarozumialca
i regularnie zmuszany do owacji naród irański,
dlatego że na jego terenie
prawdopodobnie powstaje bomba atomowa.

Ale dlaczego zabraniam sobie
wypowiedzieć nazwę innego kraju,
w którym od lat - choć w tajemnicy -
powiększa się arsenał nuklearny,
lecz poza wszelką kontrolą, bo nikt nie jest do niego
dopuszczany?

Powszechne przemilczanie tego faktu,
które sprowokowało również moje milczenie,
odczuwam jako ciążące kłamstwo
i przymus, którego nie można zlekceważyć
pod groźbą kary;
oskarżenie o "antysemityzm" słyszy się często.

Ale teraz, gdy mój kraj,
raz po raz wzywany i odpytywany
przez własne zbrodnie,
które są nieporównywalne,
wysyła do Izraela z przyczyn wyłącznie ekonomicznych,
choć zręczny język przedstawia to jako zadośćuczynienie,
kolejną łódź podwodną, której specjalnością
jest wystrzeliwanie wszystko pustoszących głowic
tam, gdzie rzekomo istnieje
jedna bomba atomowa
(dowodem na jej istnienie jest tylko obawa)
- teraz mówię to, co musi zostać powiedziane.

Dlaczego do tej pory milczałem?
Bo sądziłem, że moje pochodzenie,
związane z nigdy nie dającą się usunąć skazą,
zabrania mi wypowiedzieć tę oczywistą prawdę
wobec państwa Izrael, wobec którego mam
i będę miał dług wdzięczności.

Dlaczego dopiero teraz, w podeszłym wieku
i u schyłku mojego pisania, mówię,
że mocarstwo atomowe Izrael
zagraża i tak już kruchemu pokojowi na świecie?
Dlatego, że musi zostać powiedziane to,
na co jutro już może będzie za późno;
i dlatego że my, Niemcy, wystarczająco już obciążeni,
moglibyśmy stać się dostawcami zbrodni,
którą łatwo przewidzieć, a więc naszej współwiny
nie dałoby się zamaskować
zwykłymi wymówkami.

I przyznaję: przerywam milczenie,
dlatego, że dość już mam
obłudy zachodu; poza tym można mieć nadzieję,
że wielu wyzwoli się z milczenia,
zmusi sprawcę widocznego niebezpieczeństwa
do rezygnacji z przemocy
i będzie nalegać, by rządy Izraela oraz Iranu
zgodziły się na swobodną i nieprzerwaną kontrolę
izraelskiego arsenału nuklearnego oraz irańskich urządzeń atomowych
przez którąś z międzynarodowych organizacji.

Tylko w ten sposób można pomóc wszystkim,
Izraelczykom i Palestyńczykom,
więcej, wszystkim ludziom żyjącym obok siebie i nienawidzącym się w tym
okupowanym przez szaleństwo regionie,
a w końcu też i nam samym
(http://walizka.salon24.pl/407339,czy-antysemita-to-ktos-kogo-nie-lubia-zydzi)





Zniesmaczeni? Wściekli? A może - rozczarowani?

A teraz przeczytajcie  fragmenty tekstu pióra Eli Barbura, również zamieszczonego w "salonie 24":

"GraSS nie jest pierwszym lepszym dziadem-sklerotykiem, który nagle bez uprzedzenia zidiociał z nienawiści do Żydów(...) Wg mnie zaskakująco szerokie poparcie dla skandalicznych bredni Grassa wskazywać może na jakiś cholernie głęboki, podskórny kryzys w Niemczech, którego analizą powinni zająć się jak najszybciej socjologowie i... urzędasy w Brukseli. Niemcy to podstawa UE - kryzys może przełożyć się na innych.
W historii Europy, a raczej Eurazji nie brak przykładów, kiedy nagły wybuch nienawiści do Żydów sygnalizował lub towarzyszył zawirowaniom na większą skalę. „Syndrom Grassa” należy traktować jako sygnał alarmowy tym bardziej, że kontynent Wasz zalewany jest teraz przez fale emigracyjne z III Świata.
Izrael i Niemcy zaczęły już jednak traktować Grassa, jako kogoś na „wariackich papierach.(...) Tzw. praktyka życiowa uczy, że osobom w starszym wieku zdarzają się irracjonalne wybuchy nienawiści - nie poprzedzone żadnymi oznakami wstępnymi. Wg mnie to nie jest przypadek pisarza Grassa, zaś robienie z niego nieszkodliwego dziadka w pampersach to zarazem głupota i błąd.

 (Zwracam uwagę na nieprzypadkową pisownię nazwiska autora "Blaszanego bębenka")


9http://prawdalezynawierzchu.salon24.pl/407075,syndrom-grassa)



Zastanawiam się, który z powyższych tekstów jest bardziej "nazistowski". 
Podczas, gdy wiersz noblisty wydaje mi się (abstrahując od jakości tłumaczenia) nieco niespójnym literackim krzykiem zatroskanego o losy świata starca, to w przypadku stylu notatki salonowego publicysty widzę jedynie podobieństwo do... przemówień pewnego kulawego ministra propadandy (tak, tego, który ukatrupił własne dzieci z tęsknoty za wylanym szambem). 
Cóż, być może i Gunter Grass był swego czasu przez chwilę członkiem SS, ale za to jego internetowy adwersarz, jak widzę, miał o wiele wyżej postawionych w nazi-hierarchii nauczycieli.
Po przeczytaniu obu tekstów nie mam najmniejszej wątpliwości co do tego, że poecie tak daleko do antysemity, jak Barburowi do intelektualisty.


Nie tak dawno, w jednej z tefałenowych audycji, pewien starozakonny adwokat, zapytany o to, na czym polega mechanizm funkcjonowania państwa Izrael, odparł, iż jest to przede wszystkim "wspólnota pamięci".
To dość śmiałe wyznanie, zważywszy na to, że naród skoncentrowany na swojej przeszłości, gdy martyrologia staje się jedynym jego wewnętrznym spoiwem  (vide - Polacy),  zazwyczaj przestaje się rozwijać. Intelektualnie się kurczy. 
W tym samym programie, rzeczony prawnik raz po raz obsesyjnie oskarżał mieszkańców Starego Kontynentu o sprowokowanie dwóch światowych wojen. To żaden argument. Przy całym szacunku do Narodu Wybranego trzeba sobie szczerze powiedzieć, że Europejczycy mają to, czego Żydzi nigdy mieć nie będą - dystans do samych siebie.

Umierająca narodowa mentalność karmi się nienawiścią do wrogów. Gdy więc starzy wrogowie pomarli, bądź zostali straceni, nieuniknioną koniecznością staje się produkcja kolejnych. Nakręca to koniunkturę i spaja wewnętrznie społeczność, dając jej członkom poczucie własnej wartości i niezachwianą wiarę w narodową misję, elity zaś - upodabnia mentalnie do swoich byłych oprawców.
Wychodzi więc na to, że produkcja antysemitów kwitnąć będzie jeszcze przez wiele lat.






P.S. Nie boję się tego, że nie wpuszczą mnie do Izraela, bo się tam nie wybieram.
PSS. Aniu -dzięki za film. Na pewno mnie tam nie zobaczą.



poniedziałek, 16 kwietnia 2012

"Zespół katolickiej cioty" czyli krótki post o betonie.

Kiedyś wszystko wydawało się być prostsze. Kobiety miały swoje miejsce, a człowiek bez przeszkód mógł im dodawać lub ujmować kolejne obowiązki. Dla tych krnąbrnych, które śmiały się sprzeciwiać obowiązującym regułom społecznego współżycia, montowało się pralki bezpośrednio przy kuchenkach, co załatwiało sprawę uciążliwego (szczególnie w godzinach transmisji sportowych) klekotania rozwijanego łańcucha.
Jak sobie człowiek wypił, to i dać po mordzie mógł, bez żadnych konsekwencji. Każdy mężczyzna wiedział bowiem że "jak się baby nie bije to jej wątroba gnije",.
To były czasy.
I nagle, samicom się w głowach poprzestawiało. Najpierw zażądały praw wyborczych, później - prawa do pracy poza domem (co już wydawało się być szczytem bezczelności), a na samym końcu uznały, że lanie ich po mordach powinno być karalne.
Skandal. Wielowiekowa tradycja męskiej dominacji poszła się bujać.
Stare powiedzenie że "kura to nie ptak a baba to nie człowiek" przestało być obowiązującą wykładnią prawa rodzinnego. By tego było mało - z Brukseli przysłano Konwencję w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, przysłano i przedłożono do ratyfikacji najwyższym organom państwa.
I wszyscy przyklasnęli. Owładnięci seksem, zepsuci do szpiku kości. Tylko jeden człowiek, jeden, Katonem zwany, specjalista od nigdy-nie-narodzonych embrionów, Minister Sprawiedliwości zauważył, iż: "Konwencja to dokument skrajnie ideologiczny, będący wyrazem ideologii feministycznej".
 Czy miał rację - sami oceńcie:


Przestudiowałem ów dokument w te i we wte i - jak sądzę - zrozumiałem cóż takiego oburzyło pana ministra:

"(...)przemoc wobec kobiet jest wyrazem historycznie nierównych relacji władzy między kobietami a mężczyznami, które doprowadziły do dominacji mężczyzn i dyskryminacji kobiet oraz stanęły na drodze do pełnego rozwoju kobiet;"

płeć” oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn;"

Komuś, kto wyznaje zasadę że "baba to jedynie worek na spermę a pedał to nie obywatel",  trudno jest wyjaśnić, że pojęcie "mężczyzny" nie jest uwarunkowane posiadaniem przezeń fiuta, a przede wszystkim rolą społeczną, wszelkie więc petycje, spotkania i próby perswazji nie przebiją ministerialnego betonu.
Wbrew jednak opiniom niektórych lewicowych działaczy, nie sądzę by urzędniczy opór Jarosława Gowina był jedynie wynikiem rozpoznanego u niego zespołu katolickiej cioty. To raczej następstwo zagubienia polityka w teoretycznym i ideologicznym gąszczu, z którego bez umiejętności otwarcia umysłu i odrobiny samozaparcia zwyczajnie wyjść się nie da.




Zmiana światopoglądu zakutej pały jest utopią, za pana ministra można się co najwyżej pomodlić.
Choć jeśli o mnie chodzi, zamiast klepania zdrowasiek w intencji jak najszybszej dymisji rządowego żelazobetonu, zdecydowanie wolę podpisać się pod tym:



Kiedyś było inaczej. Chłop był chłopem, baba - babą, a ksiądz podczas niedzielnego nabożeństwa stał tyłem do ludzi. Dziś - wszystko się zmieniło. 
By to jednak dostrzec i spróbować zaakceptować, trzeba mieć jaja.