piątek, 28 września 2012

Nieoczekiwana zamiana ciał

Dziś będzie krótko i węzłowato, albowiem

TOWARZYSTWO FUNERALNE "CIELESTOŚĆ"
przy współpracy 
GMINNEGO KOŁA NEKROFAGÓW
ma zaszczyt przedstawić

wyobrażony dramatyzm autorstwa Jean Baptiste Regnault'a

NIEOCZEKIWANA ZAMIANA (itd)


  (internet)

...

Wszelkie uwagi na temat obrazy uczuć i takich tam - będę przyjmował dopiero po weekendzie.

A - zamiast słowa na niedzielę - zagadka - jak brzmi tytuł utworu wplątanego w poniższe paradzieło?




środa, 26 września 2012

Chodzi mi tylko o prawdę

Niebywałą wprost furorę robi ostatnio nowa książka autorstwa spersonalizowanego kościelnego sumienia, Isakowicza - Zaleskiego. Po serii batalistycznych obrazów pod wspólnym tytułem znajdź agenta, autor ów (ksiądz? sam nie wiem) wziął na tapetę intymne życie rodzimego kleru.
Intymne życie rodzimego kleru - tak naprawdę - gówno mnie obchodzi - podobnie jak i moja alkowa powinna obejść przedstawicieli watykańskiego mocarstwa, a jednak z plotkarskim zacięciem, godnym przeciętnego pochłaniacza Faktu, wziąłem się za przeglądanie tego dzieła. Przeglądanie - nie - czytanie, albowiem przyswojenie sobie kto z kim dlaczego, kiedy i w jakim celu - nie bywa nużące jedynie dla drobnego odsetka moich pacjentów, dla mnie - bywa.
Książka jak książka. Poemat epicki to to nie jest (wywiad - mądrali z mądralą). Ekspiacja - nieszczególnie. A mimo to - środki masowego rażenia poczęły prześcigać się w interpretowaniu, nagłaśnianiu, komentowaniu - w sumie - to ich prawo. Skoro to łajno pachnie inaczej niż inne - grzechem byłoby o tym nie napisać.
Nie wyrywając niczego z kontekstu, zapoznawszy się zarówno z ową feralną książką, opiniami, jak i komentarzami, mam ochotę jedynie zapytać : po jaką cholerę Terlikowski (nota bene - Laureat Złotej Doopy) wymyślił tą całą hecę? Jest to bowiem najjaskrawszy przykład hipokryzji, z jakim miałem się okazję ostatnimi czasy spotkać.
Hipokryzji, ot, co.




TEZA PIERWSZA
Księża się bzykają. 
Też mi nowość. A który normalny i zdrowy facet będzie do końca życia uprawiał z powodów ideologicznych rękodzieło artystyczne? Ktoś, kto ma pretensje do gościa w sutannie o to, że czasem pobruszy to i owo - jest zwyczajnym idiotą. Albo - etatowym anorgazmikiem, bardziej papieskim niż sam papież.
TEZA DRUGA
Seks w Kościele nie może być tematem tabu.
A dlaczego nie? Skoro bywa tematem tabu w małżeńskich sypialniach, pozamałżeńskich hotelach, na dyskotekach i w szkołach. Mnie nie interesuje pożycie proboszcza, gdyby ktokolwiek wpadł na pomysł wchodzenia w butach w moje intymności - zrzuciłbym go ze schodów. Nie pouczam wikarego jak ma żyć - on z kolei - doskonale wie o tym, że gdyby przypadkiem kiedykolwiek zaczął pouczać mnie - niechybnie dostałby w mordę.
TEZA TRZECIA
Wśród księży są geje.
I co z tego? Wszędzie są. W bankach, szpitalach, sklepach. Może wreszcie wypadałoby przestać mówić o osobach z homoseksualnymi inklinacjami jak o jakiejś pladze owocowych muszek, albo (co gorsza) pcheł? Żaden gej jeszcze mi krzywdy nie zrobił, ba - nawet mnie nie bzyknął (co dowodzi, że mają jednak dobry gust), to po jakiego grzyba się ich czepiać? Bo Żydów zabrakło?
TEZA CZWARTA
Księża nie mogą uprawiać seksu, bo ślubowali.
Przepraszam uprzejmie. A ilu z Was - drodzy moi - niegdyś ślubowało swemu partnerowi (partnerce) - i też poszło na boki? Nie bądźmy hipokrytami. Skoro mój kolega doktor ma dwie kochanki - jedną na dni parzyste, drugą - na nieparzyste, a miejscowy farosz - tylko jedną - to kto jest większym gnojkiem? Kochamy się, pieprzymy, zdradzamy, okłamujemy się nawzajem, a to, czy celibat jest fizjologiczny, czy nie - niechaj już sobie panowie w czerni załatwią sami, między sobą. Nic nam do tego.
TEZA PIĄTA
W Kościele istnieje gejowska mafia, bo biskupi kurialne stanowiska obsadzają swoimi kochankami.
A jak właściciel firmy przyjmuje do pracy w charakterze sekretarki specjalistkę od ssania, nie posiadającą, prócz obfitych wyrostków karmicielskich, żadnych innych kwalifikacji - to jest mafia, czy nie jest? Gdy dyrektor przedsiębiorstwa dyma tam i z powrotem pracownice swego biura - to mobbing, czy zwykły układ?





Nie rozumiem intencji powstania tej książki. Bo - jeśli ktoś chciałby być skrzyżowaniem Jana Chrzciciela z Eliaszem (a jest jedynie małostkowym mentalnym kurduplem) - to powinien czym prędzej udać się do stosownego specjalisty. Kogo może obchodzić co, jak i w jakim miejscu bzyka koleś, który raz do roku wpada do sąsiadów na piętnastominutową kolędę? Nawet betonowych babci, klepiących w te i we wte różaniec to nie ruszy.
Opisane przez Isakowicza prowokowanie księży do zachowań seksualnych poprzez wysyłanie maili, internetowe rozmowy - to już czyste skurwysyństwo, niskie i nie licujące nawet z godnością taniej dziwki, a frazy typu słyszałem i wiem - to określenia płynące wprost z podwórkowej ławki starych wścibskich mongolic.
Obsesja redaktora Terlikowskiego na punkcie oczyszczania jest doprawdy pasjonująca. Bez dwóch zdań - ma chłop problem. Dlatego - zamiast pisaniem - powinien czym prędzej zająć się wywożeniem śmieci - praca podobna - a nikt z niego już śmiać się nie będzie.
W następnym roku, miast Złotej Doopy, otrzyma ode mnie Złote Jaja. Odrobina testosteronu - wcale mu nie zaszkodzi.



poniedziałek, 24 września 2012

Lajf is brutal

Dziś miło nie będzie, bo nie musi. Tak, wcale nie musi.
Miło bywa podczas uroczystych parad, premierowskiego expose, czytania listów pasterskich i smażenia kiełbaski na wolnym ogniu wśród zapachu rozmarynu co rozwija się.
Gówno prawda?
Nie rozwija się, bo nie musi. Zwija się raczej, w kłąb, tu i ówdzie pierdząc, wzdychając, pogwizdując zdezelowanymi, pozbawionymi zębowej ochrony, pseudowargami.
Że co niby nie jest zrozumiałe?
Nie musi być zrozumiałe. Skoro się nie rozwija, jest niezrozumiałe, a jeśli tak - to szkoda czasu na to, by wgryzać się, wnicowywać, wpełzać wgłąb, raczej - przenicowywać, ekstrahować, ekstrapolować - byle nie za daleko.

Reasumując:
tak, mili moi - numer z lizaniem kolanka jest już demode. 
Dziś liże się wyłącznie łokcie.




Nie rozumiem całej tej nagonki na Jarosława Gowina. Jest on jedynie ministrem sprawiedliwości a nie ministrem prawa, więc literę tegoż ma prawo mieć, gdziekolwiek będzie w stanie sobie ją wsadzić. I tak -  będąc osobnikiem o wysokiej osobistej kulturze (i nie - abnegatem) - stara się wszystkim sprawić przyjemność i - by nikogo nie urazić - posługuje się terminem duch prawa. Idzie na kompromis, wpychając sobie prawo do nozdrza, miast w tyłek.
Kto jak kto, ale jako praktykujący miłośnik cywilizacji życia (wiecznego), minister na duchach zna się najlepiej. Duch zaś od bukwy - ważniejszy przecież. 

Litery - składają się na słowa, a te (jak powszechnie wiadomo) ciałami się stają, ciała zaś z kolei - bywają głodne, kiedy się nażrą - chcą więcej. I jeszcze więcej. 
Tak powstaje sitwa.

Żal mi ministra. Do pełni rozpaczy brakuje mi tylko jego łez. Na wizji, w pasmie największej oglądalności, rzecz jasna.




Mało co jest mnie w stanie zdziwić. Nie zaskakuje więc informacja, że dwoje chciwych mongołów zostaje nagle przez państwo obdarowanych cudzymi dziećmi. Bo państwo - przecież - wygodne jest. 
Po co dawać kasę biedakom? Najlepiej pozbyć się problemu młodocianego pasożytnictwa - najprościej - lawirując między tezami: podręcznika psychologii i Ustawy o Wychowaniu w Trzeźwości.

W tak zwanej sprawie puckiej najbardziej kuriozalna jest motywacja ludzi odpowiedzialnych za przyznanie statusu rodziny zastępczej parze morderców: bo nikogo innego chętnego nie było.

Jeśli więc, w przyszłości, zadekowany na jakimś zadupiu, zapragnę wspomóc, dajmy na to, holenderską transplantologię - i założę hodowlę małoletnich - nikt mnie przed tym nie powstrzyma. Bo będę jedynym.






 Na jednym z portali społecznościowych znalazłem takie oto pytanie:

Jak to jest, że wokoło trąbią o Dniu Ziemi, zagrożonych gatunkach, chroni się zwierzątka, roślinki, ba, parki krajobrazowe, a ludzki płód można w imię nowoczesności i postępu abortować i jak gówno spuścić w kiblu?

To przerażająco proste.

Ludzki płód najdoskonalej i najszybciej ulega biodegradacji.

Lajf is brutal.