Niebywałą wprost furorę robi ostatnio nowa książka autorstwa spersonalizowanego
kościelnego sumienia, Isakowicza - Zaleskiego. Po serii batalistycznych obrazów pod wspólnym tytułem
znajdź agenta, autor ów (ksiądz? sam nie wiem) wziął na tapetę intymne życie rodzimego kleru.
Intymne życie rodzimego kleru - tak naprawdę - gówno mnie obchodzi - podobnie jak i moja alkowa powinna obejść przedstawicieli watykańskiego mocarstwa, a jednak z plotkarskim zacięciem, godnym przeciętnego pochłaniacza Faktu, wziąłem się za przeglądanie tego dzieła. Przeglądanie - nie - czytanie, albowiem przyswojenie sobie kto z kim dlaczego, kiedy i w jakim celu - nie bywa nużące jedynie dla drobnego odsetka moich pacjentów, dla mnie - bywa.
Książka jak książka. Poemat epicki to to nie jest (wywiad - mądrali z mądralą). Ekspiacja - nieszczególnie. A mimo to - środki masowego rażenia poczęły prześcigać się w interpretowaniu, nagłaśnianiu, komentowaniu - w sumie - to ich prawo. Skoro to łajno pachnie inaczej niż inne - grzechem byłoby o tym nie napisać.
Nie wyrywając niczego z kontekstu, zapoznawszy się zarówno z ową feralną książką, opiniami, jak i komentarzami, mam ochotę jedynie zapytać : po jaką cholerę Terlikowski (nota bene - Laureat
Złotej Doopy) wymyślił tą całą hecę? Jest to bowiem najjaskrawszy przykład hipokryzji, z jakim miałem się okazję ostatnimi czasy spotkać.
Hipokryzji, ot, co.
TEZA PIERWSZA
Księża się bzykają.
Też mi nowość. A który normalny i zdrowy facet będzie do końca życia uprawiał z powodów ideologicznych rękodzieło artystyczne? Ktoś, kto ma pretensje do gościa w sutannie o to, że czasem pobruszy to i owo - jest zwyczajnym idiotą. Albo - etatowym anorgazmikiem, bardziej papieskim niż sam papież.
TEZA DRUGA
Seks w Kościele nie może być tematem tabu.
A dlaczego nie? Skoro bywa tematem tabu w małżeńskich sypialniach, pozamałżeńskich hotelach, na dyskotekach i w szkołach. Mnie nie interesuje pożycie proboszcza, gdyby ktokolwiek wpadł na pomysł wchodzenia w butach w moje intymności - zrzuciłbym go ze schodów. Nie pouczam wikarego jak ma żyć - on z kolei - doskonale wie o tym, że gdyby przypadkiem kiedykolwiek zaczął pouczać mnie - niechybnie dostałby w mordę.
TEZA TRZECIA
Wśród księży są geje.
I co z tego? Wszędzie są. W bankach, szpitalach, sklepach. Może wreszcie wypadałoby przestać mówić o osobach z homoseksualnymi inklinacjami jak o jakiejś pladze owocowych muszek, albo (co gorsza) pcheł? Żaden gej jeszcze mi krzywdy nie zrobił, ba - nawet mnie nie bzyknął (co dowodzi, że mają jednak dobry gust), to po jakiego grzyba się ich czepiać? Bo Żydów zabrakło?
TEZA CZWARTA
Księża nie mogą uprawiać seksu, bo ślubowali.
Przepraszam uprzejmie. A ilu z Was - drodzy moi - niegdyś ślubowało swemu partnerowi (partnerce) - i też poszło na boki? Nie bądźmy hipokrytami. Skoro mój kolega doktor ma dwie kochanki - jedną na dni parzyste, drugą - na nieparzyste, a miejscowy
farosz - tylko jedną - to kto jest większym gnojkiem? Kochamy się, pieprzymy, zdradzamy, okłamujemy się nawzajem, a to, czy celibat jest fizjologiczny, czy nie - niechaj już sobie panowie w czerni załatwią sami, między sobą. Nic nam do tego.
TEZA PIĄTA
W Kościele istnieje gejowska mafia, bo biskupi kurialne stanowiska obsadzają swoimi kochankami.
A jak właściciel firmy przyjmuje do pracy w charakterze sekretarki specjalistkę od ssania, nie posiadającą, prócz obfitych wyrostków karmicielskich, żadnych innych kwalifikacji - to jest mafia, czy nie jest? Gdy dyrektor przedsiębiorstwa dyma tam i z powrotem pracownice swego biura - to mobbing, czy zwykły układ?
Nie rozumiem intencji powstania tej książki. Bo - jeśli ktoś chciałby być skrzyżowaniem Jana Chrzciciela z Eliaszem (a jest jedynie małostkowym mentalnym kurduplem) - to powinien czym prędzej udać się do stosownego specjalisty. Kogo może obchodzić co, jak i w jakim miejscu bzyka koleś, który raz do roku wpada do sąsiadów na piętnastominutową kolędę? Nawet betonowych babci, klepiących w te i we wte różaniec to nie ruszy.
Opisane przez Isakowicza prowokowanie księży do zachowań seksualnych poprzez wysyłanie maili, internetowe rozmowy - to już czyste skurwysyństwo, niskie i nie licujące nawet z godnością taniej dziwki, a frazy typu
słyszałem i wiem - to określenia płynące wprost z podwórkowej ławki starych wścibskich mongolic.
Obsesja redaktora Terlikowskiego na punkcie
oczyszczania jest doprawdy pasjonująca. Bez dwóch zdań - ma chłop problem. Dlatego - zamiast pisaniem - powinien czym prędzej zająć się wywożeniem śmieci - praca podobna - a nikt z niego już śmiać się nie będzie.
W następnym roku, miast
Złotej Doopy, otrzyma ode mnie
Złote Jaja. Odrobina testosteronu - wcale mu nie zaszkodzi.