czwartek, 14 czerwca 2012

Głupich nie sieją, sami rosną

Jeśli wydaje Wam się, Drodzy moi, że granice absurdu na rodzimym nadwiślańskim poletku zostały już dawno przekroczone - to znaczy, że Wam się jedynie wydaje. Informacje typu : "zostaliśmy sprzedani, zdradzeni", czy "rząd dąży do biologicznej zagłady narodu" - na mało kim robią dziś wrażenie, a mający monopol na patriotyzm ekstremiści, pokroju mojego ulubionego Janusza Mikke Dwojga Nazwisk, postawiwszy wszystko na jedną kartę, w końcu stają się jedynie przedmiotem drwin.
Oto, bowiem, w dzień przemarszu rosyjskich kibiców na mecz z Polską, ów bohaterski antykomunista postanowił osobiście wytłumaczyć innostrancom powody, dla których nie lubi czerwieni. Pozwolę sobie przytoczyć nieautoryzowany, rzecz jasna, fragment jego misjonarskiej posługi.

POLSKI KIBIC: Panie Korwinie, po co pan pierdoli? Idź pan do domu. Po co pan tu jest?
JKM: Bo nienawidzę komunistów!
(za wp.pl)

Gdybym miał cokolwiek poradzić JKM, to chyba jedynie to, by swoją antypatię wykorzystał w bardziej wysublimowany sposób - na nocniku. Jak się człowiek porządnie wkurzy, to i stolec łatwiej wypada.
Wspominany aktywista (bo politykiem przestał być już dawno) przygotował nawet odpowiednie banery i transparenty, mające na celu uświadomienie Ruskim całego zła totalitarnego post-leninowskiego systemu. Niestety, psu na budę się przydały, albowiem kibice "sbornej" niespecjalnie tego dnia mieli ochotę epatować tubylców sierpami i młotami. A JKM? Oficjalnie - jak pisze na blogu - zniesmaczony prowokacją rodzimych kiboli - wycofał się.
Nieoficjalnie - jak widać na załączonym obrazku - niekoniecznie.

(http://www.facebook.com/MamdosycTuska)

Oczywiście, polskich kiboli nikt do bijatyki nie zmuszał, nie namawiał. Sami na to wpadli, są przecież prawdziwymi patriotami. Podobnie, jak i Krzysztof Pasierbiewicz, autor tekstu, który pozwolę sobie niżej przytoczyć.

"Dlatego święcie wierzę, że dwunastego czerwca na Stadionie Narodowym „dokopiemy” Ruskim za plugawy raport Anodiny, w którym przy milczącym przyzwoleniu polskiego Premiera obwieszczono światu, że dziesiątego kwietnia roku 2010, pod Smoleńskiem, pijany polski generał zabił prezydenta Rzeczpospolitej i kwiat polskiej generalicji, w domyśle na polecenie szalonego Lecha Kaczyńskiego. Za to, że nam do dzisiaj nie oddali szczątków Tupolewa. A także za to, że nasz usłużny wobec Moskwy premier oddał smoleńskie śledztwo Putinowi, który się tym śledztwem bawi, jak dziecinną zabawką.
I choć nasza jedenastka jest znacznie niżej notowana od drużyny Rosjan wbrew logice wierzę, że zebrani na Stadionie Narodowym Polacy, podobnie jak pięćdziesiąt pięć lat temu na Stadionie Śląskim, poderwą naszą jedenastkę do boju by pokazać Ruskim, co znaczy nasze odwieczne narodowe credo: Bóg! Honor! Ojczyzna!"
(http://niepoprawni.pl/blog/3753/12-go-czerwca-odegramy-sie-za-smolensk)

Nie mam najmniejszej ochoty tego komentować. Jeśli jednak KP rzeczywiście jest czynnym akademickim nauczycielem - to mogę tylko pogratulować studentom - udanego osobowego wzorca.

niezalezna.pl




Polskie prawo jest, niestety, dalece niedoskonałe. Obydwu panów należałoby ścigać z urzędu, albowiem, zgodnie z art. 18 p.2 KK, ich zachowanie było umyślnym, choć nie bezpośrednim podżeganiem do popełnienia przestępstwa. W przypadku JKM dodatkowo należałoby się zastanowić nad zastosowaniem art. 24 KK, mówiącego o celowej prowokacji w stosunku do rosyjskich kibiców, czyli nakłanianiu ich do popełnienia przestępstwa, mającego następnie skutkować postępowaniem karnym, a w przypadku KP - można by mówić o tzw. pomocnictwie, czyli - zmieniając nomenklaturę prawną na normalny język - podżeganie do podżegania, które, w pewnych okolicznościach jest również czynem zabronionym.

Egzekwowanie przepisów jest w Polsce, niestety, dalece nieefektywne. Nie mamy się więc co łudzić - zarówno JKM, jak i KP - pozostaną bezkarni. Na szczęście - nie - anonimowi.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Złota Doopa 2012

Zgodnie z tradycją, jak najbardziej świecką, zapoczątkowaną na moim onetowym blogu, mam zaszczyt przedstawić Wam, Szanowni Czytacze, laureata tegorocznej Złotej Doopy".
Tych, którzy nie wiedzą, pragnę poinformować, iż nagroda ta jest całkowicie apolityczną, pozbawioną jakiegokolwiek ideologicznego podtekstu próbą uhonorowania wkładu rodzimych intelektualistów w mentalny rozwój Narodu jako społeczności, a, jako że od wybitnych myślicieli roi się, liczba żyjących tęgogłowych pomników rośnie w tempie porównywalnym z szybkością działania drobnokomórkowego raka płuc, ów laur, przyznawany jest co pół roku.

 Nie wdając się w akademickie szczegóły, pragnę oznajmić, iż dzisiejszym zdobywcą zaszczytnego Trofeum jest:

WICEPREZYDENT MIASTA GDAŃSKA ANDRZEJ BOJANOWSKI


Wkład Laureata w nowoczesną myśl socjologiczno - antropologiczną jest do prawdy nie do przecenienia. Otóż, bowiem, po meczu, inaugurującym rozgrywki EURO 2012 na gdańskim stadionie, był uprzejmy wyartykułować, co następuje:

"Dziękuję mieszkańcom, służbom, wszystkim, że po prostu potrafimy się zachować jak normalni ludzie, cywilizowani biali ludzie. I nasi goście też, dzięki temu, się zachowują, tak jak się zachowują biali normalni ludzie, czyli bawią się wtedy, kiedy można się bawić, kiedy trzeba iść już spać, idą spać . Nie brudzą straszliwie, nie szkodzą, nie niszczą."
(za "Dziennikiem Bałtyckim")

Ta wielopoziomowa, wielowątkowa wypowiedź wymaga choćby jednego akapitu komentarza. Proszę więc uprzejmie:

Pan Wiceprezydent, doprawdy, zbyt wiele czasu spędza w oliwskim ZOO.


Złota Doopa 2012

Do statuetki, wysłanej za zaliczeniem pocztowym, pozwoliłem sobie dołączyć również dvd z filmem poglądowym pod tytułem: "Black cock orgy", ukazującym nie-białych umiejętność godzenia pracy z zabawą. Film, rzecz jasna - z polskim dubbingiem.
I - pisemną propozycję, by od tej chwili obdarzyć Gdańsk honorowym tytułem Miasta Białych Ludzi.

A, jako muzyczny upominek: