środa, 25 kwietnia 2012

M+K


Notkę tą dedykuję niezrównanej Yeti...

Jedni nazywają to "chemią", drudzy - "miłością", jeszcze inni - "doborem osobniczym". Próbują to zdefiniować: poeci, socjologowie, a nawet matematycy. Niektórzy określają to mianem subtelnej choroby psychicznej, zakaźnej i nieuleczalnej. Jak dżuma.
Geneza związku między kobietą i mężczyzną nie jest tak oczywista, jak chcieli by tego naturaliści - wyznawcy ARCHETYPÓW. Całkiem możliwe, że u jego podstaw leży jedynie czysta newtonowska mechanika, w skali mikro:

Zdwojony chromosom X w jednej komórce to uciążliwy biochemiczny bagaż, 
którego, dość często, samica nie jest w stanie udźwignąć samodzielnie.

Dlatego też przysposabia samca, okręca się wokół niego niczym lepka, słodka w smaku, lecz śmiercionośna liana, której soki paraliżują mięśnie oddechowe ofiary, powoli i systematycznie pozbawiają ją tlenu.

Wbrew opiniom idealistów, kobieta, jako ewenement wśród pasożytów, potrafi równocześnie "doić" nie jednego, a kilku żywicieli, przy czym każdy z nich - na ogół nie zdając sobie z tego sprawy - spełnia tą jedną jedyną, przypisaną sobie, swoistą rolę.

- Po co przychodzisz do mnie? Przecież masz męża.
- On zarabia kasę i robi przy domu. A ty jesteś od czego innego.
- Masz jeszcze kogoś?
- Chłopaka do sprzątania. Ale jego jeszcze nie bzyknęłam.



Tylko idiota może uwierzyć w kobiecą bezinteresowność.

W przeważającej liczbie przypadków, panie wybierają swoich przyszłych partnerów nie z powodów emocjonalnych, a z czystego wyrachowania, świadomie, czy nieświadomie kierują swoje zainteresowanie w stronę tych, którzy spełniają wymagania wyznaczone przez różne (czasem dziwaczne) hierarchie potrzeb. Dla jednych najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji, dla innych zaś - pieniądze i swoboda w związku. W małych miasteczkach i wsiach - kobiety w męskie ramiona pcha społeczna presja, w miastach - dla młodych yuppies - to ślubny kobierzec jest najdoskonalszym miejscem terapii własnych neuroz.
To nie mężczyźni wybierają sobie kobiety, mimo, iż tych ostatnich jest znacznie więcej (w niektórych rejonach na jednego faceta przypadają trzy babki), a  wynika to w równym stopniu z: atawizmów kulturowych i z podświadomego męskiego lęku przed kastracją. Postawieni po ścianami samce podejmują decyzje o wspólnym życiu - na Zadupiu - przeważnie zmusza ich do tego niechciana ciąża, w metropoliach - "ciśnienie" środowiska. Nie wiedzą jak bardzo odbije się to kiedyś na ich zdrowiu.

A gdzie tu równouprawnienie?


- Kochanie, gdybyś mi wreszcie dał klucze do swojego mieszkania, to codziennie miałbyś kawę podaną do łóżka.
- Skarbie, gdybym wreszcie dał ci klucze do mojego mieszkania, to wkrótce sam musiałbym ci przynosić do łóżka kawę.


W ostatniej notce (http://oczamiyeti.blog.onet.pl/526-Dziwny-potok-slow,2,ID466085301,DA2012-04-23,n), Nieoceniona Yeti obnażyła przed Czytaczami kulisy samczej walki o samicę, walki, której praprzyczyną miała by być (o ile dobrze zrozumiałem) męska zwierzęca natura.
Droga Yeti. Ten rodzaj współzawodnictwa jest jednym z największych idiotyzmów o jakich słyszałem.
Skoro decyzja należy do samicy, skoro jedynie ona ma prawo wyboru i - skoro i tak zrobi co zechce - to po jaką cholerę samiec ma robić z siebie durnia?
Kiedy dama okazuje mężczyźnie zainteresowanie, należy się zastanowić przede wszystkim nad jej motywacją. Nic nie dzieje się bez powodu. A jeśli, mimo sygnałów wysyłanych w jej stronę, dalej nie potrafi się zdecydować (bo prawdopodobnie ma na podorędziu jeszcze kilku innych kandydatów), najbezpieczniej jest zwyczajnie ją olać. Puszenie się, prężenie muskułów i różne inne mniej lub bardziej irracjonalne posunięcia to gierki nie warte świeczki, zwłaszcza w sytuacji, gdy się jest tylko "jednym z wielu".

Osobną kwestią o której pisze Yeti, jest sprawa potencjalnie niewiernej żony. Istnieją dwa rodzaje romansujących mężatek - te, które obsesyjnie szukają pretekstu do odejścia od męża i te, które chcą się jedynie zabawić. Podczas gdy pierwszych należy się wystrzegać, potrafią bowiem człowiekowi skopać życie do usranej śmierci, drugie - bywają często dość smakowitymi kąskami. I tu - łatwo jest mężczyźnie narazić się na śmieszność, gdy, pomimo odbieranych sygnałów, zamiast wulgarnie dobrać się kobitce do tego i owego, postanawia zabawić się w indywidualnego terapeutę i roztrząsa relacje małżeńskie swojej lubej (co ciekawe - większość zaobrączkowanych samic nie używa w pozamałżeńskim łóżku słowa "mąż", zastępując je określeniami typu "on", "ten", czy "stary"). A przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Na podstawie badań przeprowadzonych przez czołowych polskich seksuologów, jednym z najczęściej wymienianych przez kobiety warunków udanego seksu jest... okresowa zmiana partnera. A nie - psychoterapeuty.  
O tempora o mores! - zakrzykną puryści. I słusznie. Dotychczas obowiązujące standardy moralne uległy (i ulegają w dalszym ciągu) przewartościowaniu i zmianom, od których zatwardziałym wielbicielom cnót wszelkich mogą wypaść z głów resztki włosów.

Mieszają się role, zmieniają się priorytety.

Poligamia przestała być marzeniem jedynie mężczyzn, 
a dzisiejsza kobieta nie chce już być przez okrągłą dobę 
traktowana jak dama. 

Wbrew utartym schematom, instrumentalne potraktowanie samicy przez samca, w szczególnych warunkach, może przynieść więcej przyjemności, niż idiotyczne próby zagłaskania kota na śmierć.

Tylko - by to pojąć - jak to mówią na Śląsku - trza chopa, a nie galotów.
Prawda, Yeti?



92 komentarze:

  1. Lizałam Twoje słowa. Śmiejąc się na przemian i szeroko otwierając usta ze zdziwienia:)
    I mogłabym napisać cuuuuuuudownie, zgadzam sie ze wszystkim, by wejść Ci w dupe:)
    Ale ja jak wiesz mam swoją filozofię:)
    Wiec tak.
    Wszystko łacznie z miłoscią to zaspakajanie egoistycznych potrzeb. Dawać tak. To też egoizm, bo lubie patrzec jak ktos bierze, jak sie zachwyca:)

    I masz rację, to nie mężczyxni wybieraja sobie kobiety:) Przynajmniej te kobiety które nie szukaja obsesyjnie umierając z samotnosci:)
    Takie sa faktycznie jak lep:)
    Oj duzo wątków Bracie:)
    Generalnie masz racje:)

    Najlepsza moja reakcja była wtedy, kiedy doszłam do.. i tu uwaga:)
    yeti:)
    no.!!!!
    Połknełam wtedy cały tekst łacznie z tym czego tam nie było, udławiałam sie, po czym opadła mi szczena na sama podłoge:)
    Zbieram:)włąsnie...
    jaaaaaaaaa
    aaaaaaaaaaaaaa
    aaaaaaaaaaaaa
    aaaaaaaaaaaaa
    i przypomniały mi sie Twoje słowa.
    W któryms komentarzu napisałes... nie to, ze nie było, ale nie pamietam nikogo innego.:))))))
    Te słowa dały mi ogromnie duzo do myslenia:)

    A zdjącie w obrozy było cudne:)
    I te ręce z tyłu:) hehehe, reka:)
    achhhhh...

    Dzię, dziękuje:)
    Dzięęęęęęęęęękuje...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie ma za co Siostro:))

      Usuń
    2. Jest, jest:P

      Usuń
    3. uch... moje mysli:)
      uuuuchhhhhh:)

      Usuń
    4. uważaj na skoki ciśnienia:))

      Usuń
    5. Tam?
      Umiem je rozładować:P

      Usuń
    6. Z całą pewnością:))

      Usuń
    7. Mam zbója:), a raczej chciałabym go mieć:)
      Trza chopa, jak to mówią...
      Dobrze prawią:)
      Trza chopa:)

      Usuń
    8. pewnie że dobrze:))

      Usuń
  2. Oczywiście, że to nie mężczyźni wybierają kobiety. Ja wybrałam, niestety czysto emocjonalnie i chemicznie. Uważam teraz, że to była choroba psychiczna i więcej nie mam zamiaru dać się tak wkręcić :)
    I doję z jednego źródła tylko, dziwne, nie?I to tylko dlatego, że zarabiam wacikowe.

    OdpowiedzUsuń
  3. A obnażac sie lubię. W pewien sposób:)
    Powoli rozbierać w rytm muzyki zmysłow, jak taniec spragnionego umysłu, ciała.
    Zrzucać kolejne fatałaszki, odkrywać zakamarki, ale zostawiać czesc garderoby bawiąc sie odbiorem widza:) i reakcjami:)

    I napisałes, ze facet robi z siebie durnia, kiedy zabiega, a ona ma innych:) i nie wybiera jego.
    Nie tyko facet:)
    Kobiety robia z siebie idio.tki, gdy narzucaja sie męźczyznom, którzy ich nie chcą. To działa w obie strony.
    Dlatego ja uwazam, ze dorosli powinni zachowywać sie jak dorosli, a nie jak dzieci:)
    I angażować tam gdzie trzeba, a dać sobie spokój gdzie nie sa mile widziani.
    I dlatego tez ja zawsze mówie, ze nie wchodze w drzwi, które ktos przede mna zatrzaskuje.
    Bo i po co?
    Ale te, które stoją:) otworem , tam zostawiam cała siebie, tak by gospodarz pragnał mojego pojawienia sie w nich kolejny raz:)

    Nieoceniona?
    Raczej nienasycona.
    :)

    I Ty piszesz o facetach, ze sa zazdrosni?
    Oj Kochanie:)Ty moje:)
    Kiedys pewna kobieta napisała maila do pewnego mezczyzny:)
    Jaka to ja jestem szurnieta, spaczona, skrzywdzona przez los itd. ów mężczyzna wysłał mi ten list:) Ubaw mielismy po pachy :) Domyslasz sie czemu... Jak mozna pisać takie bzdury o kobiecie, której sie nie zna, facetowi i prosic go , by mnie leczył, bo tego wymagam:)
    Jednoznacznie stwierdzilismy, ze jestem zagrozeniem, dlatego trzeba mnie wyeliminować. Wiec jak widzisz nie tylko mezczyźni zachowuja sie jak krety,ni:)

    No nic:)
    Ja jestem egoistką i egositycznie mówie, ze podoba mi sie odpowiedż. Podnieciła mnie obłednie:) Jestem ukontentowana:) i cała w skowronkach. Bo uwielbiam Twój sposób wiązania faktów i wyciągania wniosków:)
    aaaaaaaaaaaaaaaaaa
    chhhhhhhh
    aaach:)

    Całuję Cie myslami swej kobiecej wylewności:)
    I padam kolejny raz do Twych stóp:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jestem perwersyjnie obrzydliwie posłuszna więc padam i powstaję:P
      I uwielbiam pop:)
      hehehehehe
      Miłego wieczoru:)

      Usuń
  4. Aha, ja chcę być traktowana jak dama, aczkolwiek nie zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Coraz więcej ucieka na blogspota :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No kogóż moje piękne oczy widzą:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. nie masz racji, porzondo baba , jest porzondno baba i ze swicom takiej szukac, to fakt, ale racje masz, jak chop porzondny to i baba niebo !!! tylko gdzie te chopy ;-(

    OdpowiedzUsuń
  9. elaantagonistka25 kwietnia 2012 22:45

    Dobry wieczór, z przyjemnością przeczytałam.

    Kobieta, która pracowała z samymi facetami musi nauczyć się wsadzać do kubełka z lodem jądra mężczyzn. Wtedy ma posłuch. Wybacz jeśli zabolało. To możemy się kumplować? Bez takich tam, bo to różnie bywa? Jeśli tak to zostaw swój ślad na moim blogu.

    Ps. Lubię czytać o archetypach.

    Miłej nocy...za dużo miałam wrażeń dzisiaj, aby czekać na Twoją decyzję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wcale nie zabolało-doskonale to wiem:)

      Usuń
  10. hahahahah ale sie usmialam....chociaz chyba nie powinnam:)

    dzieki za te torebki po przyprawach! chociaz z drugiej strony,mialam nadzieje,ze moj M wyjatkowy jest.. buuuu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczegóż nie miałby być wyjątkowy?:))

      Usuń
  11. Przez wiele lat pracowałam z samymi mężczyznami to byłpiękny czas...miłego dnia brunecie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda-praca z samymi kobietami to koszmar:) Uściski:)

      Usuń
    2. teraz pracuje z samymi kobietami i powiem ,ze mam mieszane uczucia, czasami nie da sie normalnie pracować ...a do tego obie panny..

      Usuń
    3. To prawda, kobiety w pracy bywają nie do wytrzymania:) zwlaszcza panny:)

      Usuń
    4. u nas także pracownia sfeminizowana i jest bardzo fajnie, panny są do wytrzymania, mężatki są sfrustrowane...

      Usuń
    5. parę lat temu napisałbym - "prześlij mi ich numery telefonów" - a teraz - napiszę - "przykro mi":))

      Usuń
    6. witamywklubie:))

      Usuń
  12. Smutne to co piszesz. Mimo wszystko wierzę, że takie kobiety stanowią mniejszość a i tych fajnych facetów jest więcej niż nam się wydaje:) W moim otoczeniu widzę raczej normalne związki, gdzie nikt nikogo nie doi tylko starają się ten "wózek" pchać razem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo ja wiem, czy to smutne?:) Wiesz, że nie lubię pisać o wesołych rzeczach:)

      Usuń
    2. A nie jest smutne?:) Wyrachowane do szpiku kości kobiety, łosie zamiast mężczyzn, łączenie się w pary jako transakcja handlowa...:)

      Usuń
    3. ale to nic złego-to życie:)

      Usuń
    4. Tylko jego niewielka część. Taką wersję przyjęłam i takiej trzymać się będę:))

      Usuń
    5. I słusznie:) Ktoś musi być optymistą:)

      Usuń
  13. Czasem jak tak szczerze w sobie pogrzebie to tez widzę bezsens prawie wszystkiego:)
    Kiedys ktos fajnie to nazwał "depresyjna kochanka", skarb rodu Arne:)
    Zwierzeta maja lepiej:) zaloty tylko przed kopulacją:) i nikt nikomu nie jeczy, ze nie jest zainteresowany:)
    Dobrego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  14. I powiem Ci, ze takie podejscie jest zajebiscie wygodne:) ale do niego dochodzi sie chyba z wiekiem:)
    I nie jestem pewna, czy czegos nie odbiera :)
    Np reakcji na odgłos stukotu szpilek idacej korytarzem istoty:)
    Reakcji, której sie nie zapomina nigdy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. "Tego" stukotu szpilek nigdy nie zapomnę. I wiesz - przyznam, że gdybym miał przejść przez tamto raz jeszcze - nie zawahałbym się ani przez chwilę:) Ale to tak między nami mówiąc:)

      Usuń
    2. A czy nazwiemy ją "depresyjną kochanką" czy femme fatale - to wsiorawno:)

      Usuń
    3. Wiem.
      Ale wiesz jakie to ma skutki?
      Kazda nastepna kobieta jest na przegranej pozycji z gruntu:)
      Wiec moze nie warto w ogóle nia byc?

      Usuń
    4. Tak nazwa bez znaczenia. I tak jest jedyną:)A wiec nie do zstąpienia:) i wiadomo, ze nikt jej nie dorówna:) Moze nawet nie tyle jej, ile tym emocjom, które jej towarzyszyły:)
      Wiec nie warto zaczynać:):)

      Usuń
    5. Mało tego. Nawet ona sama juz temu nie dorówna:), bo co było nie wróci i szaty rozdzierać na próżno:)

      Usuń
    6. Kiedyś tak właśnie myślałem - ale potrafię cieszyć się tym co mam:)

      Usuń
    7. Nie ma o co rozdzierać szt-choć, gdyby wróciło to wcale nie obraziłbym się:)

      Usuń
    8. Życie to dzisiaj a nie wczoraj:)

      Usuń
    9. A co to jest życie?

      Usuń
    10. A ja bym nie chciała, by cos co było, a pozostawiło najpiekniejsze na swiecie wspomnienia - wracało:)
      Bo tylko te wspomnienia by zatarło.
      A wierz mi nie warto:)
      Ale tak sobie mysle, ze musisz za tym tesknic:)
      Wbrew pozorom romantyk z Ciebie:)

      Usuń
    11. jestem = ROMANTRYKIEM:))

      Usuń
    12. co to jest życie? A SKĄD JA MAM TO WIEDZIEĆ?:)

      Usuń
    13. Za to ja wiem:)
      http://tiny.pl/hpl93



      a czasem- to orka:) na ugorze:)

      Usuń
    14. buhahaha:))))

      Usuń
    15. Lubie rozbawiać ludzi:)

      Usuń
    16. i nie tylko:))

      Usuń
    17. No nie tylko ludzi:) to fakt:P
      hehehe

      Usuń
    18. UUU, Siostra...pazurki:)))

      Usuń
    19. pazurki?
      ależ skąd:)
      jestem pokorna jak ciele:P
      no i się speszyłam:)
      Buziaczki cieplutkie:)

      Usuń
    20. Tez widzisz podobieństwo?
      hahahahahaha
      No proszę:)
      Dobrej nocy:)
      i rajskich snów:)

      Usuń
    21. dobrej nocy:))

      Usuń
    22. Koniec spania:)
      Do pracy Rodacy!!
      Spać bedziemy w trumnie:)
      I całus na dobry dzień:**

      Usuń
    23. Dziś w nocy mi się śniło, ze w tej notce jest ukryty dla mnie przekaz:). Mam nadzieje, ze nie to, co myśle:), o ile w ogóle jest:), a moze jest jawny:) w ogóle:P?
      Czasem myslenie doprowadza do obłedu, dlatego lepiej czuc:)

      Usuń
    24. uuu...strach się bać:))

      Usuń
  15. Ja tam się w ogóle nie znam na zalotach brunet. Nie umiem kokietować i wić się. Ale fajnie czasem popatrzeć na taniec godowy w wykonaniu innych. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ano się namieszało... Nawet dżentelmenów nie uświadczysz, a tylko Frytka wyzwolona w necie... No to skąd młodzi mają wiedzieć, co i jak...? Ja tam mam swojego ,,onego" od 30 lat i sama nie wiem, jak to się stało, że tyle lat wytrzymał/am. ;)
    Dziękuję za wizytę, brunio. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie ja Ci dżentelmena znajdę?:)

      Usuń
    2. Nie znajdziesz..., bo szukać próżno. :)
      Aj, wredota z Ciebie niemożliwa... jak to się pisze komentarz dla uleczenia duszy, co? To ładnie tak na ziemię ściągać i nadzieje grzebać? ;) Pomarzyć sobie nie można, no...

      Usuń
    3. wiem:) wredota ze mnie niemożliwa:))

      Usuń
    4. Nooo.. :)))) Ale za to lubiana. Ciut - a masz! ;)

      Usuń
    5. racja-co by nie powiedzieć-lubię siebie:))

      Usuń
  17. Jak to czytam, to mi trochę smutno, bo nie przepadam za takim sposobem życia. Zresztą akurat pośród moich przyjaciółek czy znajomych jakoś nie widzę tak wyrachowanych egzemplarzy, jak opisujesz.
    Za to parę znajomych babek to faceci właśnie doili, jak to wyraziłeś. Dlatego trochę trudno mi się wypowiedzieć w kwestiach zdrad kobiecych.
    Chociaż akurat to mogę powiedzieć na podstawie szerokich obserwacji: według mnie jest jedna podstawowa przyczyna zdrad przez kobiety: ich faceci przestają starać się nawet odrobinę (one oczywiście z czasem też już się nie starają i nie chce im się). Kobieta bez miłości czuje się pusta i nie dziwię się wcale, że szuka spełnienia gdzie indziej.
    A jeśli już pojawi się gotowość, to i partner się znajdzie.
    A moim świecie natomiast w takiej sytuacji należy się rozstać. Wbrew pozorom to czasem jedyne dobre rozwiązanie.
    pozdrowienia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przykro mi to napisać, ale w większości przypadków kobiety są puste i bez miłości:)

      Usuń
    2. Mężczyznom również pustoty nie brakuje...wszyscy chca buc kochani, ale nikt nie chce kochać, bo miłośc to jednak cholerne poświęcanie się i rezygnacja z siebie...jeżeli robią to dwie strony , wtedy mozna jeszcze przeżyć i nawet nieźle , gorzej kiedy trafia sie na egzemplarz egoistyczny....o- a takowych niemałoBo mkiedy opadna te pierwsze, drugie i trzecie opary feromonów to nie potrafimy bez wspomagaczy rezygnować z siebie dla drugiego i kończy się:))

      Usuń
    3. To zależy od tego jak zdefiniujemy miłość:)

      Usuń
    4. Nie ma żadnej miłości, to jakieś poetyckie majaki spowodowane chemią: hormony, feromony, białka, endorfiny - i tyle. Zauroczenie mija i to co zostaje albo da się strawić, albo jest tak beznadziejne, że ludzie się rozstają. Nagle słodki foszek jest marudzeniem, barwne opowieści są paplaniną, mięciutki brzuszek zwojem sadła, żabcia staje się ropuszką i jest jedno wielkie bagno. Chyba, że poza tą chemią jest jakaś wspólna pasja, przyjaźń i przywiązanie. Wtedy można być razem i to ludzie nazywają miłością.

      Usuń
    5. Nie wiem, jak to jest z drugiej strony, bo do tej pory byłam z mężczyznami, a nie z kobietami :)

      Usuń
    6. Związek sprawdza się naprawdę dopiero po wielu latach - wcześniej to nic nie warte gadania

      Usuń
  18. Wierze, że miłośc istnieje, ale jest to zjawisko niezbyt rozpowszechnione...bo wiąże się z zaangażowaniem, boli, więc się nie opłaca.
    Poza tym my chyba owo zjawisko źle rozumiemy. Zreszta to może ja źle je rozumiem?
    Ktos kiedys napisał, że kiedy jego zona by sie zakochała w innym mężczyxnie , no i przeżywała by te swoje motyle w brzuchu, to on by sie cieszył, zyczył im dobrze...przeciez takie motyle w brzuchu to radość. Dwoje szczęśliwych ludzi na tym padole, niech im będzie dobrze. Kurcze facet rozumie co to wolności i że drugi człowiek nie jest jego własnością. My jednak mamy taki element w sobie, że przywiązujemy sie do partnera, angazujemy, trudzimy przy nim i chcemy aby on, ona, ono to decenił...zauwazył nasze staranie się, pokochał nas za to, odwdzięczył się emocjonalnym rajem...
    DFziwiły mnie zawsze mormońskie zony. Zazdrośc albo była im obca, albo dobrze grały swa rolę przed kamerami. One pomagały swojemu mężowi koszule i krawat dobrać bo szedł na randkę z nową kandydatką na kolejną zonę:)))
    Ja tak nie umiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym ten swiat jest tak, a nie inaczej skonstruowany, że podstawa materialnego zycia jest kesz, a dostęp najlepszy do niego maja mężczyźni. Maja więcej mozliwości...kobiety są ograniczane dziecmi, wychowywaniem, bywaja mniej mobilne niz mężąśczyźni, bardziej nastawione na pisklaki w gnieździe...no więc skoro sie trudzą chca też w nkońcu cos z tego mieć....a jak mówię podstawa to kasa, bez tego lądujesz na smietniku, więc robia co moga aby se ulzyć. :))

      Usuń
    2. Witaj Aniu.
      Sorry, ze sie wtrącam.
      Miłosc to potrzeba w nas.
      Kochaja Ci, co muszą ja zaspakajac.
      Potrzebują jej.
      Kocha sie dla siebie.
      Nie wszyscy potrafia kochać (wdruki z dziecinstwa, rany), i nie wszyscy chcą.
      Niektórzy też sie boją.
      Tak czy siak, to zaspakajanie tylko własnych potrzeb. Wiec trudno mówic o rezygnacji z siebie:)
      A ze kobieta, która kocha od razu wymaga tego uczucia od faceta to juz inna kwestia:)
      Pozdrawiam serdecznie:)
      Buziole:)

      Usuń
    3. Kiedys czytałam bloga faceta zakochanego po uszy. Ona prawdopodobnie też kochała, ale nie wychodziło im. Uwiązani z dwóch stron byli. I on raz skreślił takowe słowa, które chyba swiadczyły, że faktycznie to jest TO...:" Nie wiem jak to jest, że ona daje mi tyle w sumie nie dając nic". Po prostu była i to mu wystarczało, bo kocha się za nic. Natomiast nasze związki to spotkanie się dwóch osób, które są nastawione na realizację swoich potrzeb, czyli Ty mi węgiel ja ci banana.
      No to jest z założenia uczciwe, ale niestety interesowne, bo weźmy taka chociażby konfigurację. Facet nie chce już biegac od łózka do łóżka, troszczyc się o to aby se ulżyc i postanawia wejśc w stały związek, zamieszkac razem z tą, która go kręci, czy jakos tak....ona wchodzi w to, bo se planuje dom, dzieciarnię ( tak nam powiedziano, że się spełnimy), albo też z innych przyczyn, no chociażby finansowych....naqjgorzej jest wtedy, kiedy ta druga strona nie dopełnia warunków umowy. Niepisanej umowy. nagle babka przechodzi jakieś tam operacje i nie może się seksić. On traci robotę i maja dziury w budżecie...poważne dziury...to nie miłość. A ponieważ nie wiemy co to jest, bo każdy z nas, tak jak napisałaś wynióśł inne poranienia z domu, od ludzi, więc mylimy miłośc z układem partnerskim, z pożądaniem...ciekawe czy by sie ludziom miłość spodobała gdyby odkryli nagle na czym to polega. A tak to tylko bawią się w coś co w tej całej maligmie wydaje im się miłością, bo rodzice albo film tak pokazał.:))

      Usuń
  19. To coś tu napisał Brunecie jest święta prawdą - nie pamiętam aby to ktoś mnie wybierał reguły sama sobie wybieram obiekty zainteresowania :)

    OdpowiedzUsuń

nawrzucaj