wtorek, 11 września 2012

Matołectwo

Niezbyt odkrywczo zacznę - wakacje się skończyły. Ta oczywista oczywistość niesie jednak ze sobą szereg mniej lub bardziej przewidzianych reperkusji: od zdecydowanego obniżenia osobniczej podaży płynów alkoholowych, poprzez zwiększoną ilość godzin pracy, do (wreszcie) konieczności naklikania tam i ówdzie tak, by co poniektórzy Czytacze nie mieli wątpliwości co to tego, że nie wyciągnąłem jeszcze kopyt.
A propos - kilka tygodni temu dowiedziałem się, że po Zadupiu gruchnęła wieść, jakobym stracił życie w dramatyczny sposób, przygnieciony przez, stojące na drodze mej rozpędzonej fury, drzewo. Nie mam zielonego pojęcia, jakimże cudem mogłoby się to stać, skoro nie mam prawa jazdy (ba - to wcale nie argument), nie znam się na pedałach a na parkingach jestem w stanie rozpoznać jedynie Mercedesy (z powodu obecności celowników na masce).
Jakież więc było zdziwienie pewnej pacjentki, która, spotkawszy mnie w jednym ze sklepów, przecierała oczy zarzekając się, że "przecież umarłem", ile się musiałem mentalnie napracować, by udać, że jest mi naprawdę przykro że sprawiłem jej zawód.
To dość patognomoniczne, rzekłbym, kiedy skończyły się dywagacje na temat moich obecnych, byłych i potencjalnych kochanek, gdy przestałem być gejem, wywrotowcem, przestałem łajdaczyć się z własną babą na dyskotekach, trzeba było mnie uśmiercić - żadnej rozrywki tutejszym Matołom już przecież nie dostarczę.




Matołectwo - słowo - klucz tegorocznych wakacji.

Kiedy, kilkanaście lat temu, pewna niepiękna szansonistka, w jednym z wywiadów stwierdziła, iż "najbardziej na świecie brzydzi ją" kontakt z ludźmi obdarzonymi nadwagą, którą to przypadłość nazwała GRUBACTWEM, uznałem ten fakt za niezbyt wysublimowany odprysk artystycznego matołectwa. Dziś, ta sama (z bożej niełaski) artystka, zamawia dla swojego psa paczkę z zieleniną, sądząc zapewne, że tym samym stanie się wszechpolską bojowniczką o prawa wszystkich wciągających thc. Prawdę napisawszy - miast w pierdlu, najchętniej umieściłbym tą panią w którymś z domów opieki, a zamiast czynić z niej męczenniczkę - zapewniłbym jej fachową opiekę, stosowną do jej ilorazu inteligencji. Przykro mi, ale z pieśniarką raczej tej samej trawy nie paliliśmy - może i jestem okresowo chory na GRUBACTWO, ale przynajmniej zostało mi jeszcze trochę mózgu.

Jeśli więc już musisz sobie puknąć rolkę z szemranym farszem - to tylko dobrej jakości. I pal - koniecznie liście - nie korę. Ta - jak widać - wyżera neurony.




Przez większość kanikuły cała Polska pasjonowała się historią cwaniaka, który, pod pozorem lokowania w złocie, zrobił w konia kilka tysięcy ludzi. Pojawiły się również głosy, że to rząd jest winien, bo nie ostrzegał, nie groził. No ja przepraszam bardzo. Po raz kolejny okazało się, że ilość pieniędzy na koncie jest odwrotnie proporcjonalna do IQ posiadacza tegoż konta. Nie trzeba być przecież giełdowym analitykiem, by zajarzyć, że jeśli ktoś daje znacznie lepsze warunki niż wszystkie razem banki - z całą pewnością nie jest uczciwy.

Chciwość - to pochodna matołectwa. Marzenie o szybkim zarobku, ogromnej fortunie i łatwych pieniądzach to przypadłość chciwych, pazernych, wychowanych na operach mydlanych, kretynów.

Najzabawniejsze jest w tym wszystkim święte polityków oburzenie. Że niby ten, kto ma kasę, jest w stanie wymówić się zarówno od płacenia podatków, jak i od odpowiedzialności karnej. Doprawdy - panie i panowie posłowie zachowują się tak, jak gdyby urodzili się dopiero wczoraj - i do tego - w otoczonej wysokim murem enklawie dla aniołów. Sami sobie zmajstrowali dziurawe prawo, sami z niego korzystają, sami pławią się w celebryckiej niechlorowanej basenowej brei. Gdyby nie wspaniałomyślność republiki kolesiów - dwie trzecie z nich zbierałoby papiery z krawężników, oczekując na penitencję.

Na pomniki też srają ptaki, a jednak - kamień nie przemawia.




Zgodnie z tradycją, po raz kolejny, pan Prezes Jarosław Kaczyński chciałby zostać premierem. Mam lepszego kandydata. Siedmioletniego autystyka o zacięciu hydraulicznym. Efekt będzie ten sam - a może i lepszy, daję głowę.


...

A co do wakacji... Cóż, spełniałem swoje marzenia. Książka skończona, warsztaty literackie już niedługo - zaproszenia wyślę osobiście, aspiracje teatralne w jednej trzeciej zrealizowane, a do tego - najwspanialsze - własny melotron (kto z Was wie co to takiego?) przeszedł próbę generalną.
Zresztą - sami posłuchajcie...




Od następnego razu - wpadajcie do mnie tu:


Business is business...

82 komentarze:

  1. wreszcie!!!
    podpisuję się pod Twoja notką
    jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy takiej przerwie w pisaniu każdy mógł pomyśleć o zgonie...:) Co do AG - 100% racji. I kto widział znowu zmieniać miejsce???
    nosicielka samotności

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo ja taki wędrownik jestem:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Niemen też używał melotronu, nie tylko Tony Banks ;)nie powiem "cudze chwalicie ...", bo rozumiem, że jednak bliższe Ci klimaty Genesis? tak czy siak gratuluję, próba generalna zaliczona na 5 z plusem :) innych osiągnięć również gratuluję, ale mam jedno pytanie nie cierpiące zwłoki: kiedy Ty Doctore znajdujesz czas na leczenie pacjentów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. od 8 do 13 w dni parzyste i od 13 do 18 w dni nieparzyste:) zapisać Cię? Trochę długa kolejka, ale co tam:)

      Usuń
    2. trochę daleko, szkoda, bo właśnie wróciłam z Trójmiasta ;)

      Usuń
    3. doprecyzuj proszę - czy ten blog pójdzie "na zatracenie", czy tak będzie sobie wisiał "ku pamięci"? tu mi się bardziej podoba, bo kodów nie każesz wpisywać ;)

      Usuń
    4. tam taż nie będę kazał:) póki co - ten blog też będzie istniał:)

      Usuń
  5. Wpadam, Brunciu, jako i ty do mnie wpadłeś! Wysłuchałem Twej piosenki i skromnie nadmieniam, że nie tylko rozmaryn rozwija się... Kiedy zapragniesz odgrzać zapomniany, choć uroczy styl protest - songów, to proponuję Ci zmianę nazwy ensamble'u na bardziej światową: "Pricks in Pickle Riot"... Cieszę się z Twojej książki, osobiście też przygotowuję moje silesiana do wydania książkowego, bo chyba znalazłem już wydawcę. Co do scenariusza filmowego, to jedyna przeszkoda tkwi w koszcie produkcji filmu pełnometrażowego, sięgającym do 5 PLN! Taniej może wyjść serial telewizyjny, pisany z odcinka na odcinek. Pażyjom, uwidim...
    Życzę Ci, Brunciu, nieystającej pogody ducha i prawidłowej przemiany materii.
    Art Klater

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. damy radę z tym scenariuszem:) to znaczy - Ty dasz radę a ja będę klaskał:)))

      Usuń
    2. "Klaskaniem mając obrzękłe prawice, lud głodny pieśni..."
      koszt produkcji filmu wynosi ofkors ok. 5 mln PLN

      Usuń
    3. co to dla nas-ukradniemy:)

      Usuń
  6. BĘDZIESZ DŁUGO ŻYŁ. fajnie Cię znowu czytać. buziole zostawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli zmartwychwstałeś:)A mówią, że cuda się nie zdarzają::) Pozdrawiam powakacyjnie i czekam na książkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale po wodzie jeszcze nie chodzę:)

      Usuń
    2. Jesteś tak wszechstronnie uzdolniony, że to tylko kwestia czasu;)

      Usuń
    3. wcale nie jestem uzdolniony-zwyczajnie-mam pasje-nie grywam w karty to coś muszę robić:)

      Usuń
  8. AVE Brunet:)
    Widzę, że nawet będąc nieżywy nieźle sobie poczynasz!

    OdpowiedzUsuń
  9. Najbardziej mi się spodobał watek z paleniem tej niewłasciwej części ziela:) Kurczę, sama nie wiedzialam dlaczego nie potrafię jej wspólczuć, teraz wiem, bo była zakłamana...gadała takie górnoloty i pindu, pindu...wszyscy ach i euch, a to taka poza artystyczna była. Mądrości berz pokrycia w realnym zyciu. Gadać se mogła i ja słuchali , nawet w TV wypowiedzi szły (p), a to taki tam plew był.:))
    Poza tym, usmiercili Cię? Wiejscy wrózowie powiadaja, że w takiej sytuacji żadna choera Cie nie ruszy...będziesz żył wiecznie:)) Te całe ploty, no cóż, taka jest cena sławy:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mam ochoty żyć wiecznie - wyszłoby wówczas na to że jestem wierzący:)

      Usuń
    2. Ciebie to nie interesuje jako "niewierzącego", a ja jako wierząca moge Ci tak napisać. Ty masz inne przekonania i ....wiarę, chociażby w to, że nie ma nic, a może jest?:)

      Usuń
    3. a jakież to ma znaczenie?:)

      Usuń
    4. no właśnie:)

      Usuń
  10. Brunet zmartwychwstał alleluja!!:))))witam cie serdecznie po przerwie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. amen:))))) dzieńdoberek:)

      Usuń
    2. Jak amen w pacierzu no ale ty wiesz o tym najlepiej bos nad wyraz kośccielny jezd:)))))))

      Usuń
    3. niesamowicie:)

      Usuń
  11. Ej Brunecie a moze po tym zmartwychwstaniu ci sie odmieniło i zapalonym katolikiem teraz bedziesz? :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Muzykowanie na cmentarzu to ryzykowny pomysł. Dobrze, że wyszło dyskretnie i nostalgicznie, więc was zombie i wampiry nie pogoniły, albo tak Kora...

    OdpowiedzUsuń
  13. Oświadczam wszem i wobec, jako osoba znajdująca się bez przerwy w enklawie aniołów... Nie ma tu żadnego posła! Co najwyżej kilka osób na grubactwo chorych by się znalazło...
    Ależ się dzieje u Ciebie... Spełniasz marzenia... to świetnie. :)
    Nie. Nie wiem, co to melatron...

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj... no przecież!!!! Sorry za nieuwagę. Jak ktoś ślepy, to i nie przeczyta dobrze. Przecież ja bardzo dobrze znam ten instrument. No matoł ze mnie... ;) A babcia to już na pewno...
    A swoją drogą, bardzo ambitne wybierasz utwory i naprawdę nieźle Ci to wychodzi.:)

    OdpowiedzUsuń
  15. cóż, akurat ten utwór sam wymyśliłem...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że Twój, bruncio - czytałam notkę na drugim blogu jakiś czas temu. :) A co... nie zgadzasz się z tym? :)

      Usuń
    2. Acha... A gdzież Ty się znowu wybierasz ze swoim pisaniem? Jakiś nowy blog? No masz... i ten też...

      Usuń
    3. ojtam ojtam:)

      Usuń
  16. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że ucieszę się widząc nowy post. Smaczny i do tego ładnie opakowany kabotynizm. :-)

    A co do wieści z Zadupia pozwolę sobie zahaczyć o klasykę, "Who wants to live forever?" ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno nie przeczytałem milszego komentarza:) Nareszcie:) szkoda tylko że anonimowo:)

      Usuń
  17. Nie chciałam, by ów "kabotynizm" miał tu wydźwięk pejoratywny. Żyjemy w społeczeństwie, gdzie jak dla mnie oczywiście, tylko i wyłącznie będąc ironistą można przełknąć niesmacznie i nieładnie opakowany chłam. Miło mi, że Doktorowi miło. ;-)

    A anonim? Zbyt ubogie portfolio. :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ależ ja jestem kabotynem:) Całe szczęście - praktykującym jedynie wówczas, gdy przynosi to jakąś korzyść. A co do portfolio - nie mam takowego, a mimo to swój ryj wystawiam na widok publiczny:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Głos, umysł, twory tego umysłu, jak śmiem wnioskować książkę? Nie tylko wspomniany "ryj". :-) I jako zaanonimowana Czytaczka mam do tego ogromny szacunek.

    Nie dość, że kabotyn, to jeszcze skromny. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, nie chciałabyś wgłębić się w twory mojego umysłu, wierz mi:)

      Usuń
    2. Mam dziwne zapędy, ale racja, dane mi jest poznać jedynie twory wystukiwane palcami. ;-)

      Usuń
    3. A co do anonimowości, czy nazwę się Zosią, Basią, czy Kasią, cóż to za różnica? :-)
      Lubię ludzi, którzy nie robią z innych idiotów pisząc bzdurne posty, często bez jakiejkolwiek puenty, sensu. Cenię szacunek i szanuję ludzi, którzy są na tyle wyrafinowani by kpić z siebie samych. Dlatego pod moją "anonimowością" nie kryje się nawet cień antypatii. :-)

      Usuń
    4. cóż, pełna zgoda:)

      Usuń
    5. palcami wystukuje się najlepiej:)

      Usuń
    6. Czy pod pełną zgodą wyczuwać cień ironii? :-)

      Palcami tak, wystukuje się najszybciej i najlepiej. ;-)

      Usuń
    7. Emotikon wyraża więcej niż tysiąc słów. ;-)

      Usuń
    8. tak się tylko wydaje tym, co je czytają:)

      Usuń
    9. A nie wydaje tym, co je rozumieją. :-)

      Usuń
    10. cóż, życie:)

      Usuń
  20. andante spianato12 września 2012 13:39

    Bez zieleniny leć Bruncio do kina (chociaż króliki pono lubią). Ważne , że dałeś głos..

    OdpowiedzUsuń
  21. No prawie jak ambient.:) Od kiedy tryskasz takim optymizmem?

    OdpowiedzUsuń
  22. skąd wiesz, że zamówiła?...

    OdpowiedzUsuń
  23. witaj Brunecie,a co Ty tak skakasz po tym blogowisku,niczym zając?...:P
    to tu...to tam...:P

    OdpowiedzUsuń
  24. Tyle Cię nie było, a jedno się nie zmieniło: wciąż się z Twojego bloga dowiaduję tego i owego.
    Ale z tymi wakacjami Amerykę odkryłeś dość późno: ja już zdążyłam kilkakrotnie znielubić i polubić wrzesień. Sympatię ku niemu mam w kratkę.

    OdpowiedzUsuń
  25. Matołectwo matołectwem. A najważniejsze, że znów zacząłeś pisać :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Wiec tak:
    - dobrze, ze juz jestes...
    - jak zwykle Cie nie rozumie, ale Cie lubie...
    - moja ksiazka juz w druku...
    - byl wypadek. Zginela Siostra, nie bylo co zbierac i dziwna rzecz, pozostale dwie osoby z samochodu cale i zdrowe,auto nadaje sie tylko na zlom, mowia, ze to czary... a ja mysle, ze przezyla to co mila przezyc.
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  27. Witaj dr Brunet, czytałam, że istnieje w USA taki żartowniś, który umieszcza na twitterze fałszywe wieści o śmierci znanych osób. Jak więc widzisz, ty też zostałeś uznany przez kogoś za sławnego.
    Co do Amber Gold, trudno mi nie współczuć ludziom, którzy po przeszło 20 latach od transformacji wierzą, że żyją w państwie prawa i można ufać, że szeroko działające firmy są legalne. To jest porażka wielu instytucji i poderwanie zaufania do firm i państwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak można mieć zaufanie do firmy, która procentami przebija banki? to tak, jak gdyby ktoś chciał sprzedać dom z ogrodem za 10 tysięcy złotych

      Usuń

nawrzucaj